Jestem DDA czy po prostu głupi?
Witam. Mam 20 lat, jestem mężczyzną. Odkąd pamiętam, każde wakacje spędzałem u rodziny na wsi: babci oraz wujka alkoholika. "Za dzieciaka" bardzo mi to odpowiadało, lecz gdy wszedłem w okres dojrzewania, zacząłem się przeciwko temu buntować. Byłem jednak z góry skazany na "porażkę". Moja mama była za bardzo zdeterminowana, by pomóc swojej mamie w codziennym życiu z alkoholikiem - ja byłem tą osobą, która po prostu ją odciążała. Nie mam jej jednak tego za złe. Sam też chciałem pomóc babci, lecz pragnąłem również wyjechać gdzieś z najbliższymi kumplami, poimprezować itp. Ani razu jednak tego nie doświadczyłem. W podstawówce należałem do klasowej "elity". Wiem, iż to trochę śmiesznie brzmi, ale każdy doskonale wie, że takie coś istnieje. Taka paczka fajnych, niezakompleksionych, otwartych na ludzi i świat osób. W gimnazjum i liceum było już o wiele gorzej. Byłem nadal lubiany, lecz ludzie trochę zaczęli uważać mnie za dziwaka. I wcale im się nie dziwię. Nie umiałem się do końca zachować w towarzystwie, rzadko kiedy miałem coś do powiedzenia, byłem mrukiem. Od czasu do czasu chciałem poprawić swój wizerunek. Myślałem, OK, trzeba zażartować. Po takim dowcipie ludzie zazwyczaj się nie śmiali, lecz robili dziwną minę i wypowiadali słowa typu "ty, zapomniałem, muszę przepisać zeszyt, bo pałę dostanę". Dopiero po kilku minutach dochodziło do mnie, jaką głupotę powiedziałem. W rezultacie efekt był odwrotny od oczekiwanego. Jeszcze bardziej uświadamiałem sobie, że jestem głupkowatym idiotą, jeszcze bardziej zamykałem się w sobie, jeszcze bardziej byłem odizolowany od reszty. Znajomi zakładali konta w serwisach społecznościowych, utrzymywali kontakty, a ja jedynie grałem w głupią grę przez Internet. Teraz mam 20 lat, lecz nie studiuję - pierwsze studia rzuciłem po 2 tygodniach, nie wiem, czy pójdę teraz na jakieś - nie mam siły, nie potrafię po prostu. Rok temu wziąłem się za prawo jazdy. Po około 40 godzinach nauki, 7 egzaminach i ponad 2 tysiącach złotych wydanych postanowiłem to rzucić. Nawet tego nie byłem w stanie ukończyć. Instruktorzy nie odbierali ode mnie telefonów, ponieważ nie chcieli umawiać się ze mną na jazdy, bojąc się, że spowoduję wypadek. Przypadkowo spotykając ich gdzieś pod biurem firmy, odwracali szybko głowę, udając, że mnie nie widzą. Do matury również nie byłem w stanie wziąć się w garść i się pouczyć. W pracy mają mnie za strasznego dziwaka. Nikt mnie nie lubi, ludzie najczęściej opuszczają szybko jakieś pomieszczenie, gdy wchodzę. Nie da się ze mną porozmawiać – po prostu nie umiem rozmawiać z ludźmi! Nie umiem być naturalny, ktoś czasem rzuci w moim kierunku jakąś aluzję, że jestem kretynem. W pierwszej kolejności odruchowo głupkowato się śmieję, żeby nie wyjść na pozbawionego poczucia humoru debila. Dopiero po kilku sekundach dochodzi do mnie, jak jest naprawdę. Każdego dnia robię z siebie idiotę, w momentach gdy przebywam z innymi. Jak coś powiem, widzę tylko kpiące uśmieszki, a to powiem coś nie na miejscu - i jak zwykle dochodzi do mnie po kilku sekundach, że to mogło być przynajmniej niemiłe dla kogoś. Bardzo często nie rozumiem, co inni chcą przekazać. I znowu wychodzę na idiotę, dopytując się o rzeczy oczywiste. Jedyni znajomi, jakich jeszcze do niedawna miałem, też zaczynają się ode mnie odwracać. Zaczynają również uświadamiać mnie, jakim dziwakiem jestem. Na dodatek niedawno się przeprowadziłem, wiec nawet i z nimi zerwałem już praktycznie kontakt. Nie potrafię sobie poradzić z samym sobą. Nie wiem, czy jestem głupi (choć podobno mam 123 IQ), czy jestem DDA (wujek alkoholik, ojciec - prawie - jeśli można kogoś nazwać "prawie alkoholikiem", wieczne kłótnie w rodzinie, dom aż przesiąknięty dziwnością, całe dzieciństwo spędzone z mamą i siostrą w jednym pokoju, podczas gdy ojciec miał swój własny). Czy po prostu za dużo sobie wyobrażam w tej swojej tępej głowie? Wiem, że może Pani pomyśleć "daj Boże, żeby wszyscy mieli takie problemy, jak ty", ale moja psychika jest naprawdę krucha, więc coś, co dla jednego będzie pestką, dla mnie może być urazem, który zapamiętam na długie lata... różni są ludzie. Nie miałem nigdy dziewczyny i na ten moment NIE WYOBRAŻAM sobie, abym związał się z jakąś. Boję się, że już zawsze będę sam, nie będę miał znajomych. Ba, ja to wiem, że tak będzie, jeśli nie zmienię swojego życia. Tylko jak mam to zrobić? Coraz częściej płaczę z bezsilności, myślę o samobójstwie. Czuję, że moja psychika z tygodnia na tydzień jest w coraz gorszym stanie. Błagam o jakieś wskazówki, jak postępować, by nie być tak aspołecznym, dziwnym, tępym człowiekiem.