Jestem do niczego! Co mam zrobić?
Nie radzę sobie ze swoimi problemami. Myślałam, że z czasem się wszystko ułoży, ale im jestem starsza, jest coraz gorzej. Mam kompleksy co do swojego wyglądu, nie akceptuję siebie takiej, jaką jestem: nie dość, że jestem gruba i brzydka, noszę okulary. Jak ktoś na mnie patrzy, wydaje mi się, że tak właśnie myśli. Jak wiem, że ktoś mnie obserwuje, to nawet na prostej drodze potrafię się potknąć. Nie lubię sama chodzić na zakupy, bo wtedy wiem na 100%, że się na mnie patrzą. Nie mam własnego zdania, a nawet jak je mam, to czasem wolę go nie mówić, żeby nie zostać skrytykowana. Jak chcę sobie coś kupić, to najpierw zastanawiam się, co na ten temat powiedzą inni. Nie potrafię tańczyć, nie chodzę na dyskoteki, bo nie mam z kim, a nawet jak już pójdę, to nigdy się dobrze nie bawię, bo zawsze zostaję sama, nawet jak idę z koleżankami. Zwykle nikt mnie nie prosi do tańca, a jak już mnie poprosi, tylko się kompromituję. Nie potrafię bronić swoich interesów, brak mi pewności siebie. Kiedyś pożyczyłam koleżance książkę (nie swoją), miała ją przynieść jak się spotkamy. No i zapomniała, a jak jej powiedziałam, żeby następnym razem na pewno przyniosła, to wyszło tak, jakbym to ja źle zrobiła, że jej zwracam uwagę. Z jednej strony nie lubię wychodzić z domu, a z drugiej w domu też mi źle. Jak gdzieś idę, nie potrafię się czuć swobodnie, cały czas się pilnuję, żeby nie palnąć coś głupiego, kogoś nie urazić, ale to wychodzi tak sztucznie. Nawet u siebie, jak ktoś do mnie przyjdzie, to też tak jest. Andrzejki spędziłam w domu z rodzicami przed telewizorem, z sylwestrem pewnie będzie tak samo. Może i bym zaprosiła koleżanki do siebie, ale obawiam się, że im się nie spodoba, że się będą nudzić, a część i tak ma inne plany. Boję się braku akceptacji ze strony innych, nie wiem, jak się mam zachowywać w stosunku do ludzi, szczególnie do chłopaków. Co robić, co mówić, a czego nie? Jak się denerwuję i coś mówię, to ciężko mnie zrozumieć. Często mam wrażenie, że jak coś mówię, to nikogo to nie interesuje, nie umiem ciekawie opowiadać. Jak ktoś mnie krytykuje, nie potrafię bronić własnego zdania, ustępuję, bo i tak wiem, że nie wygram, nie potrafię się kłócić, brak mi argumentów. Jak mnie ktoś obraża, najczęściej się nie odzywam, nie wiem jak mam reagować. Nie mam z kim o tym wszystkim pogadać, nie ufam ludziom, wiele razy się zawiodłam, a rodzice mają swoje problemy, poza tym mi trochę głupio, bo nie mam już 10 lat, żeby ze wszystkim lecieć do rodziców. Zresztą, oni myślą, że wszystko jest w porządku, bo dosyć dobrze udaję. Jeszcze wcześniej, jak coś tam mamie powiedziałam, bo akurat miałam gorszy dzień i zauważyła coś, to potem żałowałam, bo co chwila sprawdzała, czy nie płaczę i pytała, czemu jestem smutna. Mam tak, że jednego dnia myślę, że wszystko się ułoży, a następnego mam totalnego doła, z tym że tych gorszych dni jest coraz więcej. Jak o tym piszę, to i tak te słowa nie oddają tego, co czuję. To wszystko mnie przerasta, nie mam pojęcia, co robić. Wiem, że sobie sama nie poradzę, ale boję się iść do psychologa, że mnie weźmie za jakąś wariatkę, poza tym jestem niepełnoletnia, a nie chcę mówić o tym rodzicom. Nie chcę, żeby mnie tam ktoś widział, bo potem byłabym znów głównym tematem do plotek. Nie wiem, czy umiałabym o tym wszystkim mówić.