Jestem taka młoda, mam 16 lat. Czas płynie, a ja stoję w miejscu
Mam 16 lat, na imię mam Martyna. Jestem uczącą się dziewczyną. Miałam problemy wychowawcze z powodu złego towarzystwa. Zmądrzałam, poprosiłam mamę o lekcje indywidualne, uczę się bardzo dobrze, rodzice są ze mnie zadowoleni. Ale męczy mnie to, iż taka młoda osoba jak ja powinna się bawić i cieszyć życiem. Mam chłopaka już od ponad 2 lat. Bardzo się kochamy, ale niestety brakuje tego czegoś w związku. Odkąd jestem z tym facetem, zaczął mnie ograniczać. Ograniczył mnie do takiego stopnia, że na przerwie w szkole nawet nie mam z kim porozmawiać. Stoję sama jak palec i patrzę się w okno, w kółko siedzę w domu, nie mogę nigdzie chodzić, bo jest zazdrosny. Jak jadę z mamą do miasta, muszę pisać od mamy esemes, że jestem z nią albo dzwonić. W kółko mnie kontroluje. Nie mogę iść do żadnej koleżanki na noc. Jeżeli gdzieś wychodzę i się spóźniam, pisze esemesy z Internetu (aby nie wiedzieli, od kogo ta wiadomość została wysłana) do moich rodziców o treści takiego typu: "Hej, Martyna, idziesz z nami wypić tę wódkę, bo kupiłyśmy. Weź fajki ze sobą", tak aby rodzice byli na mnie źli. Jeżeli coś zrobię złego, to robi mi na złość. Ostatnio wyłączył mi komputer, powiedział, że nie będę prądu u niego w domu tracić, to ja mu wyłączyłam konsolę i powiedziałam, że ja nie będę bezczynnie sama siedzieć... On za to dorwał torebkę moją (pamiątkę po mojej babci) i porwał ją całą. Wyrzucał mi buty za okno z 4 piętra, żebym nie miała w czym wracać do domu. Bił mnie jakiś okres. Przed świętami obiecał, że nie podniesie już na mnie ręki. Fakt, nie bije mnie, ale znalazł inny sposób niż bicie po głowie i kopanie – ciąga za włosy i dusi... Kilka razy straciłam przytomność... ale się podniosłam i udałam, że nic się nie stało... Chciałabym żyć jak normalna nastolatka, ale boję się z nim rozejść, bo za dużo o mnie wie... Zdradziłam mu każdą moją tajemnicę. Odkąd jestem z nim w związku, mój stan się pogarsza... Chodzę załamana, smutna, przygnębiona. Mam zespół lęku napadowego (z tego co czytałam, objawy tej choroby mam identyczne). Od tygodnia nie mogę spać, bo mam straszne sny, ciągle śnią mi się trupy, trumny... i moja śp. Koleżanka, ale w żadnym śnie nie żyła. Mówią, że jeżeli śni się osoba zmarła, prosi o modlitwę. Modlę się po każdym takim śnie, modlę się nawet, gdy mi się nie śni nic złego, od siebie, a ona w kółko mi się śni. Chciałabym, aby przyśniła mi się taka, jaka była, a nie sina i blada w trumnie :( Cały czas walczę z tym zespołem lęku napadowego... Mam czasem wrażenie, że umieram, brak mi tchu, serce łupie jak oszalałe, temperatura spada, zimno mi i cała się trzęsę i zawsze wmawiam sobie jakiś zawał. Nie poszłam z tym do lekarza, dlatego że rozmawiałam z panią, która uczy mnie sztuki i powiedziała mi, że nie potrzebuję psychologa bądź psychiatry, bo sama siebie znam najbardziej ... Walczę z tym, ale nie daję sobie już rady :( Jeszcze doszły mi te koszmary, w ogóle jest mi teraz ciężko. Nie mam koleżanek ani kolegów. Jedna przyjaciółka, która też ma inne koleżanki i chodzi sobie gdzieś na imprezy, nie chce się jej chyba ze mną siedzieć, bo co ma ze mną robić, jak ja muszę być cały czas na gg, aby on wiedział, że jestem w domu. O kolegach nie wspomnę, nie mogę mieć żadnego kolegi, bo by mnie chyba zabił, jakbym się z jakimś spotkała... Nie chce mi się żyć... Moje życie straciło według mnie sens... Cały czas rozmyślam, jakby to było, gdyby mnie nie było. Co się stanie ze mną, jak umrę. Boję się strasznie śmierci. Parę razy chciałam popełnić samobójstwo, ale strach mnie powstrzymał, strach był silniejszy. Miałam pełno koleżanek, dopóki nie zobaczyły, że mój chłopak zaczyna mnie obkupywać w drogie rzeczy. Kupował mi drogie ciuchy itp. Od tamtej pory są to moi wrogowie, bo wyzywają mnie, że ja puszczam się z nim dla pieniędzy i dla ciuchów. Ubliżają mi, zakładają strony na Internecie, ogłoszenia matrymonialne z moim zdjęciem. Grożą mi. Gdy chcę porozmawiać z mamą o moim problemie, że chciałabym iść w związku z tym moim strachem i załamaniem do specjalisty, ona śmieje się ze mnie, że mam trzaski. Byłoby wszystko dobrze, gdyby mój chłopak jeszcze chciał gdzieś wyjść. Ale on siedzi w kółko w domu, ja jeżdżę do niego, a on do mnie nie. Wypomina mi wszystko :( jest mi przykro czasem... Chciałabym, aby on się zmienił, cały czas mam nadzieję... Jeżeli mnie teraz nie bije, tylko dusi i ciągnie za włosy, nie mam już guzów, siniaków, spuchniętego nosa i lima pod oczami… To duszenie mniej mnie boli i ciąganie za włosy też... Prosiłabym bardzo o pomoc, jestem zdruzgotana, chciałabym być w końcu szczęśliwa! Chcę w końcu być doceniana i nie chcę być samotna. Z góry dziękuję.