Kiedyś bałem się śmierci. Teraz myślę, że to może być najlepsze wyjście...
Mam na imię Paweł i mam 29 lat. Kiedy to się zaczęło, trudno mi powiedzieć, ale myślę, że kilka lat temu. Kiedyś myśl o tym, że nie będzie mnie na tym świecie, nie mieściła mi się w głowie, ale wraz z upływem czasu, moje myślenie zmieniło tor. Nie wiem, czy będę mógł dokładnie opisać mój stan, ale się postaram. W życiu nie przepracowałem wiele (jakieś 5 lat). Pamiętam, że myślałem, że zostanę w pracy niezaakceptowany i wszystko mi tam będzie nie pasować, teraz boję się przyjąć jakąkolwiek ofertę pracy. Nieraz myślę, że jestem po prostu żałosny i się nad sobą rozczulam, i to wtedy mnie bardzo boli, że nie mam sił pokonać tego poczucia. Siadam wtedy sobie gdzieś i długo płaczę. Nieraz boję się wyjść z domu, wsiąść do autobusu, nie wychodzę wtedy nawet z pokoju. Czasami budzę się i jestem zawiedziony tym, że się obudziłem, wtedy ściska mnie aż w klatce piersiowej. Nieraz myślę, by tak otworzyć okno i po prostu wylecieć nim na dół. Kiedyś, gdy byłem w kąpieli, to zobaczyłem na wannie nożyk do papieru. Bardzo miałem ochotę wziąć go i podciąć sobie żyły, to było bardzo mocne uczucie, leżałem jak sparaliżowany. Ale przeszło mi, i wyszedłem z wanny, ale pamiętam bardzo dobrze jak silne to było uczucie. Nieraz kiedy idę ulicą, mam ochotę przejść przez skrzyżowanie, nie patrząc na światła, ale boję się, że stanie się coś komuś innemu. Dwa tygodnie temu spotkałem swoją dziewczynę sprzed 12 lat. Opowiedziałem jej o tym i teraz jest mi jeszcze bardziej źle, bo strasznie się teraz o mnie martwi :( Do tego jeszcze alkohol dochodzi, który wiem, że mi nie pomoże. Aby tego było mało, to mam chorobę wrzodową, której nie leczę... Co robić? Pozdrawiam.