Komu mam uwierzyć?
Jestem z chłopakiem od prawie 6 miesięcy. Bardzo go kocham i wydawało mi się, że on czuje to samo do mnie. Od początku trochę się kłócimy, bo nie pasujemy do siebie charakterami - ja jestem typową grzeczna dziewczyna, a on wyluzowanym chłopakiem.Przeszkadza mu we mnie ta sztywność, ale nadal mówi, że mnie kocha.
Był moment, kiedy moja koleżanka mu się spodobała, bo też jest fajną, ładną, wyluzowaną laską. Ale wybrał mnie i się pogodziliśmy, od tego czasu kłótni nie było. Zakończyliśmy ten temat. Ostatnio nie mogłam się z nim skontaktować, więc poprosiłam o jakaś wiadomość o nim naszą wspólną znajomą. Ona napisała mi zamiast tego, że nic nie wie, ale za to powie mi bardzo szokujące wiadomości: podobno zdradza mnie po alkoholu ze wszystkimi koleżankami, opowiada o mnie rożne głupoty, mówi, że nic do mnie nie czuje, kocha inna dziewczynę. Zrobiło mi się przykro, nie chciałam słuchać jego wyjaśnień, najechałam na niego z pretensjami. 2 dni temu zadzwonił, wszystko wyjaśnił, wydawało mi się to sensowne i chyba uwierzyłam mu, ale 9 osób jest przeciwko niemu, a jedna go popiera.
Myślę poważnie o naszym związku, z jednej strony wydaje mi się, że skoro go kocham, to powinnam mu wierzyć bardziej niż koleżankom, z drugiej jednak strony wydaje mi się, że ta wspólna znajoma nie miałaby powodu okłamywać mnie wraz ze swoimi kolegami.
Myślę o nim poważnie, ma już 18 lat, chcemy podjąć poważne decyzje, ale boję się jednak, że jeśli uwierzę większości i zostawię miłość mojego życia, będę żałować, z drugiej strony boje się, że jestem okłamywana i zostanę po prostu wykorzystana i porzucona. Dodam, że mieszkamy w pewnej odległości od siebie, więc codzienne kontrolowanie go odpada.