Mam bardzo niską samoocenę - gdzie mogę szukać pomocy?
Witam, mam 18 lat. Mieszkam w dość dużej miejscowości pod Warszawą, od dziecka moje życie było spartolone: ojciec alkoholik, który bardzo często nadużywał alkoholu do stanu nieprzytomności, ciągłe problemy z nim, mama zarabiała za granicą, ja z siostrami zostawałem w domu i często zmagałem się z moim ojcem alkoholikiem i ogólnie z własnymi problemami. Od dziecka miałem wielu znajomych, tzn. bardzo chciałem ich mieć. Niedaleko mnie mieszka taki chłopak, z którym niestety zakolegowaliśmy się, ale on wobec mnie nigdy nie był OK - od dziecka dostawałem od niego lanie, byłem ciągle zastraszany i poniżany przy innych, mimo to on ciągle przepraszał i ciągle chciał kontynuować ze mną znajomość. Mimo że go nienawidzę, to ciągle dzwoni i pisze, i namawia mnie na spotkania i różne imprezy, ale w towarzystwie poniża mnie i śmieje się za moimi plecami, a później przeprasza i tak w kółko. Chłopak ten jest bardzo agresywny wobec mnie i nie cieszy się dobrą opinią, jest raczej uważany za złego typa i nie ma wielu prawdziwych kolegów, w ogóle ich nie ma, a ja się go panicznie boję. Ze strachu przed nim ulegam mu i nigdy się jeszcze mu nie postawiłem. Zakochałem się kiedyś w dziewczynie, lecz nigdy jej tego nie powiedziałem. Wstydziłem się, a on ciągle działał na moją niekorzyść i robił mi złą opinię u innych. Miłość minęła, a ja całkowicie zmieniłem poglądy, zacząłem się interesować chłopcami. Na początku nie zdawałem sobie z tego sprawy, myślałem, że to takie szukanie kumpla, ale później było gorzej i to już jest pierwsza rzecz, której nienawidzę w sobie! Zacząłem szukać tzw. "przyjaciela" i robiłem to w swojej miejscowości przez Internet, komunikatory. Przychodził okres, kiedy wpadałem w kompletną depresję (co ja robię, co to w ogóle znaczy, dlaczego ja?). Zacząłem palić marihuanę, paliłem od 15. do 18. roku życia, praktycznie można powiedzieć - nachalnie i nałogowo. Było mi z tym dobrze, zapominałem wtedy o swoich kompleksach i swoich ułomnościach, miałem uznanie i wielu kumpli. Ciągle dobrze spędzaliśmy ze sobą czas, a mi się to podobało, ale jak ze wszystkim - można przesadzić i tak stało się ze mną. Z powodu mojej orientacji podczas palenia marihuany popadałem w taki stan, że po prostu słyszałem, jak moi koledzy mówią do mnie "ty, to jest pedał, on jest gejem”. Nie wiedziałem, czy to jakieś omamy, czy naprawdę tak się dzieje. Nie potrafiłem się ogarnąć, nie wiedziałem w ogóle, jak zareagować. Później przez kilka dni dochodziłem do siebie i rozmawiałem z nimi o tym problemie. Twierdzili, że nic takiego nie było i że sobie wkręcam. Ucieszyłem się i później jak zwykle paliłem dalej, miałem nadzieję, że to już się nie powtórzy, ale powtarzało się coraz częściej. Przestałem palić, stwierdziłem, iż to przez to są te wszystkie moje problemy, ale wiele się nie zmieniło. Zacząłem się bać ludzi, mam wrażenie, że ciągle ktoś mnie obgaduje za plecami, że wszyscy wiedzą, że mam pociąg do chłopaków. Nie potrafię sobie z tym poradzić, ciągle słyszę jakieś niewyraźne słowa typu „pedał” albo „gej”. Mam wrażenie, że to do mnie, nie potrafię już rozmawiać z ludźmi, nie wiem o czym. Ciągle mam wrażenie, że wszyscy coś przede mną ukrywają, nie podobam się sam sobie. Patrzę w lusterko i myślę, że wyglądam jak pedał, od kilku lat nie zmieniam garderoby. Poszedłem ostatnio do sklepu, by kupić jakiś ubiór i nic nie kupiłem. Ciągle mam jakieś lęki, ciągle mam wizję siebie, że zostanę dnem, że nie poradzę sobie, że zostanę sam. Poszedłem kiedyś z kolegami do baru, koleś powiedział, że słyszał, że jestem gejem i że to mówił ten koleś, który mnie tak źle traktuje. Zaczęli się śmiać, a ja nie wiedziałem, jak mam się zachować, co odpowiedzieć. Nie potrafię już w ogóle się bronić ;/ Często też moi dobrzy kumple zabierają mnie ze sobą do baru i tam nie czuję się dobrze. Mam też złe relacje z dziewczynami, boję się po prostu ludzi, do tego ten gość, mój kolega, który od dziecka mnie tak źle traktuje, chodzi i mówi, że jestem jego najlepszym przyjacielem. Ciągle pisze i chce, bym się z nim spotkał itd., a ja nie potrafię mu odmówić. Nie wiem jak, nie wiem też, jak sprawić, by w końcu zejść na ziemię. Proszę, pomóżcie mi. Krystian