Mam niską samoocenę i boję się przyszłości - czy to już depresja?
Witam, mam 18 lat, chodzę do drugiej klasy liceum. W moim życiu nie ma żadnych większych ekscesów, które mogłyby świadczyć o jego beznadziejności - mam rodzinę, chłopaka, przyjaciółkę, wszystko to, czego potrzeba. Jednak w środku czuję pustkę. Gdy myślę o mojej przyszłości, od razu mam łzy w oczach. Na myśl przychodzi mi to, że będę sama, wszyscy się ode mnie odsuną, bliscy umrą. To straszne, że tak często myślę o śmierci. Nie mojej, a bliskich. Że ich odejście nie pozwoli mi się pozbierać... Drugą przykrą dla mnie sprawą jest to, że czuję się strasznie samotna. Jak już wspomniałam, mam chłopaka, przyjaciół. W szkole wśród ludzi staram się uśmiechać, nawiązywać rozmowy, jednak robię to z przymusu. Nie mam ochoty spędzać czasu z tymi ludźmi, źle się wśród nich czuję, bo... czuję się gorsza. Gdy wracam do domu, większość czasu spędzam w pokoju, zostając sam na sam ze swoimi myślami. I wtedy dopada mnie przygnębienie. Bardzo często siedzę, patrzę w jeden punkt, myślę o tej całej pustce i zaczynam mimowolnie płakać. Bardzo często przyglądam się ludziom, widzę, jak się uśmiechają, obserwuję ich ruchy. I wtedy myślę, że oni mają na pewno lepsze życie niż ja. Że się tak nie smucą, nie przejmują... Nie mam poczucia własnej wartości. Bliscy mówią o mnie dobrze, że mam kilka talentów, że jestem ładną dziewczyną, ale ja w to nie wierzę. Fotografuję. Wstydzę się swoich prac pomimo tego, że inni je chwalą. Czuję wtedy, że ktoś inny mógł to zrobić sto razy lepiej ode mnie... Kolejną sprawą jest moja bezsenność. Chodzę spać bardzo późno. I gdy już leżę w łóżku przy zgaszonym świetle, zaczynam mieć straszne urojenia. Wydaje mi się, że ktoś czai się obok mojego łóżka, że zaraz wyskoczy i coś mi zrobi. Wtedy muszę zapalić na nowo światło... Czasem nie potrafię nad tym panować. W ciągu dnia zawsze jestem strasznie zmęczona, nie mam sił. Ostatnio też zauważyłam, że zabieranie głosu wśród nawet kilkuosobowej grupy sprawia mi trudność. Mimo tego, iż wiem, że to, co mówię, jest prawdą, nagle tracę pewność i jestem przekonana, że mówię kompletne bzdury... Nie wiem, co mi jest. W chwili obecnej nie widzę sensu w przyszłości, boję się jej. Moje złe samopoczucie mocno nasiliło się w ciągu ostatnich 6 miesięcy. Nie wiem, co zrobić... Tylko mój chłopak wie o tym, że często mi źle, troszczy się on o mnie, jednak to mi i tak nie pomaga. Dzisiejszej nocy przyszło mi do głowy: "depresja"... Proszę o radę, bo mam dość już tej męki :(