Mam problem, z którym nie potrafię już sobie poradzić...

Witam. Zacznę od samego początku... Poznałam chłopaka, w którym się zakochałam z wzajemnością. Byliśmy razem 8 miesięcy. Bardzo nam na sobie zależało, wszystko między nami dobrze się układało, jednak nasi rodzice od samego początku byli przeciwni temu związkowi. Jego rodzice zawsze uważali, że musi mieć dziewczynę na poziomie, taką, która ma bogatych rodziców... Ja niestety nie pochodzę z bogatego domu i to dlatego... Planowaliśmy wspólną przyszłość, chcieliśmy mieć dziecko, aby nikt już nie mógł nas rozdzielić. I tak się stało - zaszłam w ciążę, kiedy on się o tym dowiedział, zostawił mnie. Może nie był na to gotowy, oboje mieliśmy po 17 lat... Nasze drogi się rozeszły. On nie chciał ze mną być. Mówił, że nie chce ani mnie, ani tego dziecka. Kiedy nasza córka się urodziła, poinformowałam go o tym, jednak z jego strony nie było żadnego odzewu... Nie interesował się nami. Nie chciał nas znać, jednak pomimo tego, co mi zrobił, nadal bardzo go kochałam i kocham nadal. Dopiero kiedy nasza Nikola skończyła 10 miesięcy, chciał się ze mną spotkać, wszystko wyjaśnić i porozmawiać. Zgodziłam się, jednak wtedy nie widział jeszcze swojej córki, bo nie chciał się spotkać w moim domu rodzinnym. Rozmawialiśmy. Mówił, że chce wszystko naprawić, mieliśmy spotkać się na drugi dzień, bo chciał poznać swoją córkę. Nie przyjechał. Myślałam, że mu nie zależy, że to wszystko było tylko głupim żartem z jego strony. Tego samego dnia dostałam od niego wiadomość, że jest w szpitalu, miał wypadek, kiedy wracał ode mnie i że jest w połowie niepełnosprawny. Przestraszyłam się. Pojechałam do niego do szpitala wraz z córką. Był ledwo żywy, w wyniku tego wypadku dostał urazu splotu barkowo-nerwowego ramienia. Miał całkowicie niesprawną prawą rękę. Przez cały czas, w którym przebywał w szpitalu, chodziłam do niego codziennie, pomagałam, karmiłam, pomagałam się myć. Wtedy przyrzekał mi, że się zmieni, jeśli tylko mu wybaczę, że chce być dobrym ojcem, że zrozumiał swój błąd. Zaufałam mu, chociaż miałam bardzo duże wątpliwości. Kiedy wyszedł ze szpitala, jeździłam do niego do domu wraz z córką, nadal mu pomagałam. Był dla mnie dobry, do czasu kiedy sprawność ręki nie zaczęła powracać, potem już, kiedy było coraz lepiej, znowu zaczął traktować mnie i córkę ozięble. Nie chciał utrzymywać ze mną kontaktu ani się spotykać, jednak cały czas mówił, że nas kocha. Ta trauma trwała trzy miesiące, w końcu tego nie wytrzymałam, napisałam mu, że to koniec. Napisał, że skoro tego chcę, to niech tak będzie. Nie byliśmy razem dwa miesiące. Kontakt się urwał. Po tym czasie znów zaczął pisać, że chce ze mną być, że jesteśmy dla niego najważniejsze, że nas kocha. Znów mu uwierzyłam, jednak znów nie chciał się z nami spotykać ani utrzymywać kontaktu, odwiedził nas tylko raz i to na chwilę. Powiedziałam mu, że jeśli się to nie zmieni, to rozstaniemy się na zawsze, bo mam dosyć tego, co się dzieje między nami. Obiecał, że się zmieni, jednak tego nie zrobił... Po raz kolejny napisałam mu, że to koniec, a on, że jeśli tak chcę, to możemy się pożegnać i znów kontakt się urwał. Na pożegnanie napisał mi tylko, że chce, żebym wiedziała, że mnie kocha. Nie wiem, co mam o tym myśleć, nadal go kocham i nie potrafię o nim zapomnieć. Nasza córka praktycznie go nie zna, nie pamięta go. Jak można wytłumaczyć jego zachowanie? Mówi, że mnie kocha, a nie okazuje uczuć, traktuje mnie tak, jakbym nie istniała w jego życiu... Nie chciał z nami zamieszkać, żeby nasza córka mogła mieć normalne życie i rodzinę... Nie chcę być już z nikim innym i wiem, że nawet jeśli byłabym z kimś innym, moja córeczka nie miałaby szczęśliwego dzieciństwa, bo nikt nie pokocha jej jak własne dziecko... Jak mam do niego dotrzeć? Co mam zrobić? Proszę o pomoc, bo nie daję już sobie z tym wszystkim rady, mam stany depresyjne. Co robić? Z góry dziękuję za pomoc.

KOBIETA ponad rok temu

Witam!

Na podstawie Pani listu można podejrzewać, że ojciec Pani dziecka nie osiągnął jeszcze dojrzałości emocjonalnej. Jednak przyczyn jego zachowania może być bardzo wiele, a bez przeprowadzenia wywiadu z nim, każda postawiona hipoteza może okazać się błędna. Dlatego myślę, że nie warto zastanawiać się nad tym, co było i dlaczego stało się tak, a nie inaczej, tylko zdecydowanie lepiej jest zatroszczyć się o przyszłość.

Wiem, że jest Pani bardzo ciężko, rozumiem Pani ból i rozdarcie. Na pocieszenie jednak powiem, że taki stan nie będzie trwał wiecznie. Najtrudniejszy jest pierwszy rok. Ważne jest, aby w tym czasie znalazła Pani wsparcie u bliskich osób. Sugerowałabym także, aby rozważyła Pani skorzystanie ze wsparcia psychoterapeuty. Współpraca z terapeutą pomoże Pani znaleźć odpowiedź na pytanie, czego Pani potrzebuje oraz czy ojciec Pani dziecka jest w stanie zaspokoić te potrzeby.

Warto byłoby się też zastanowić, czy prawdą jest, że nie znajdzie Pani szczęścia w związku, niekoniecznie z ojcem dziecka. Sugerowałabym, aby skoncentrowała się Pani na sobie i dziecku i na tyle, na ile jest to możliwe, starała się zdystansować do relacji z byłym chłopakiem. W tej kwestii pomoże Pani psychoterapeuta.

Proszę pamiętać, że dziecko potrzebuje uśmiechniętej i silnej mamy. Dlatego ważne jest, aby powalczyła Pani o dobre samopoczucie dla siebie. Dziecko z każdym miesiącem będzie stawało się coraz bardziej samodzielne i łatwiej będzie Pani radzić sobie z trudami dnia codziennego. Jest Pani jeszcze bardzo młoda. Pani życie dopiero się zaczyna, wiem, że nie jest Pani łatwo, ale wierzę, że przed Panią jeszcze wiele pięknych chwil.

Pozdrawiam

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty