Maminsynek i co dalej?

Witam, od 4 lat jestem mężatką maminsynka... mam już dość. Ale może od początku. Mąż pochodzi z rodziny, w której ojciec lubi sobie wypić i nic go nie obchodzi, nic nie umie w domu robić i nie robi. A matka wychowuje swoje dzieci (synowie – mój mąż (l. 26), bracia (l. 23, l. 23) i córka (l. 13)) w przekonaniu, że "przecież nic się nie stało", "on/ona na pewno nie chcieli". Każdy ma ją gdzieś i się z nią nie liczy. Zanim wyszłam za męża mamisynka rozmawiałam z nim o jego rodzinie i panującej tam atmosferze, zapewniał mnie, że mam się nie bać, bo on nie jest mamisynkiem. I przekonałam się... w ciągu czterech lat małżeństwa usłyszałam tyle wyzwisk, że nie byłabym w stanie tego zliczyć. Nie będę podawała przykładów, bo nie wiem, czy takich wulgaryzmów można tutaj używać. Do tego przez rok teściowa latała do nas codziennie i nie ważne, czy to była 8 rano, czy 10 wieczorem. W końcu wywalczyłam, że tak już nie chodzi, ale co z tego, jak wiecznie są telefony i jego odwiedziny tam. Zrobił się z niego jeszcze większy mamisynek niż wcześniej. Nie raz mnie okłamał, zostawił i pojechał z nimi na urodziny babci 300 km, byle ich czasem nie urazić. Ja z tego wszystkiego dorobiłam się nerwicy i powoli odstawiam tabletki na depresję. Jak zachorowałam, to co usłyszałam od męża mamisynka? Że byłam już chora przed małżeństwem!!! Mam już dosyć, kiedyś byłaś uśmiechniętą, lubiącą się bawić osobą, teraz siedzę w domu, bo boję się, że jak pójdę do pracy, to już całymi dniami będą u siebie siedzieć. Mieszkamy z mamisynkiem na jednym osiedlu, teściowa w domu ma jeszcze całą trójkę. A oni nawet dywaników nie potrafią sami pomierzyć. Nie mówiąc już o tym, że jak się pokłócimy, a maż mamisynek do nich pójdzie, to zawsze pocieszą go alkoholem!!! Nie raz już rozmawiałam z teściową i prosiłam, ale nic to nie dało, ona ma swój świat. Dziś znowu były telefon, to w minutę mamisynek się zebrał i do nich poleciał, a od nich do pracy. Mogłabym tu jeszcze dużo więcej pisać, bo mamisynek i jego rodzinka, to jest temat rzeka. Nie mówiąc już o ponad 10 telefonach do męża, jak gdzieś jesteśmy, a oni coś chcą i widza, że nas nie ma w domu. Mąż oczywiście nie widzi w tym problemu i woli się ze mną rozwieść, niż czasem urazić swoich rodziców, a ja jestem nic nie wartą osoba, która mu w domu służy... Sama nie wiem, po co siedzę w tym toksycznym związku, i chociaż bardzo chcę odejść, to nie potrafię :( Czuję, że gdzieś tam w środku mam nadzieję, że ten mamisynek się zmieni, ale jak na tacy mam podane, że tak się nie stanie. Zresztą mąż sam mi o tym powiedział. On nie jest niczemu winny, a każde słowo zaczyna się od "bo Ty...". Proszę o pomoc albo wytłumaczenie tak toksycznego związku...
KOBIETA ponad rok temu

Witam Panią!

Z opisu wynika, że problem jest głębszy niż tylko niedojrzała relacja męża i jego matki. Z tego, co Pani pisze, można wnioskować, że zachowanie męża nie ulegnie samoistnej zmianie. Jeśli mąż wychowywał się w domu, w którym brakowało właściwych wzorców, prawdopodobnie nie ma podstaw do zbudowania trwałego związku opartego na zaufaniu i wzajemnym poszanowaniu. Jednak nie oznacza to wcale, że Pani mąż nie jest zdolny do stworzenia szczęśliwego związku. Braki z dzieciństwa można nadrobić i wypracować nowe wzorce zachowań, ale warunek jest jeden: chęć do zmiany, a później oczywiście ciężka praca nad jej osiągnięciem.

Na temat problemów z teściową i konfliktów w związku napisałam kilka artykułów, m.in. Odcinamy pępowinę, czyli koniec problemów z teściową oraz Kłótnie w związku, czyli jak rozmawiać z mężczyzną. Zachęcam do przeczytania, być może okażą się dla Pani pomocne.

Myślę, że w Pani sytuacji warto byłoby, aby poszukała Pani warsztatów dla małżeństw, które pomogłyby Pani mężowi zrozumieć rolę, jaką powinien pełnić w rodzinie. Jeśli udałoby się Pani namówić męża na terapię małżeńską, byłby to moim zdaniem duży krok naprzód. Istnieje ryzyko, że mąż nie wyrazi ochoty do współpracy. Wówczas sugerowałabym, aby Pani poszukała wsparcia ze strony psychoterapeuty, który pomógłby Pani zrozumieć specyfikę Pani relacji z mężem i popracował nad Pani samopoczuciem. Warto byłoby również, aby omówiła Pani z terapeutą leki, jakie Pani stosuje. Proszę pamiętać, że branie leków na własną rękę może mieć niebezpieczne skutki.

Pozdrawiam.

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty