Mąż i mieszkanie z teściami - czy coś się jeszcze da zrobić?
Po powrocie męża z zagranicy zamieszkaliśmy u jego rodziców. Moja rodzina jest 200 km ode mnie. Mamy 5 letniego synka. Mieszkamy już 2 lata u teściów, w miejscu, gdzie bardzo ciężko znaleźć pracę. Planowaliśmy mieszkać do momentu gdy znajdziemy jakieś mieszkanie. Mąż jednak podjął sam decyzję i nie chce się wyprowadzić.
Zaczął pracować z przyjaciółką i oszukiwać mnie. Miał kilka romansów w pracy. Podrywał również moją siostrę. Nie mogłam się z tym pogodzić i zaczęłam psychoterapię. W trakcie chciałam rozwodu, ale mąż zgodził się na terapię małżeńską. Pół roku minęło jak powiedział, że porozumienie to on sam może ze mną znaleźć. Jednak porozumienia nie ma. On nie chce słyszeć o wyprowadzce. Obwinia mnie o wszystko, np. zwyczajne zgubienie się w tłumie podczas zwiedzania nazywa robieniem z niego idioty. To się powtarza coraz częściej. Przy każdej rozmowie, kiedy mówię o swoich uczuciach, mąż albo im zaprzecza, albo mówi, że jak mi się nie podoba to mam się wyprowadzić.
Mąż cały czas podkreśla jacy jego znajomi w pracy są wspaniali (głównie to koleżanki). Mnie zalicza do ludzi, którzy chcą mu zrobić krzywdę i ja jestem najgorsza - nie daję mu wychowywać syna wg niego, co jest bzdurą. Mówi, że jest fajnie, gdy on się nim zajmuje, a gdy ja przychodzę z pracy zaraz syn jest niegrzeczny i to jest moja wina. Chcę znaleźć z nim porozumienie i wspólne rozwiązanie.
Najbardziej cierpi nasz syn. Mąż stwierdził na terapii, że to dziadkowie powinni wychowywać naszego syna, tak jak on był wychowywany. Jest taki bałagan, że nie potrafię utrzymać granic, mam wrażenie, że to ja i teść wychowujemy syna, z tym, że sposoby teścia w ogóle mi się nie podobają (krzyki i nieprawdziwe uzasadnienia, a także podważanie mojego autorytetu wobec syna). Syn kocha dziadka, a babcie traktował z rezerwą, bo babcia często szantażuje. Nie chce ograniczać kontaktu z dziadkiem i babcią, ale jednak to nie są jego rodzice i obawiam się, że brak granic, których ja sama nie potrafię utrzymać, może mieć opłakane skutki dla synka. Nie mam wsparcia u męża. Mąż robi wszystko dla rodziców, żeby tylko go chwalili. Ciągle potrzebuje ich uznania i pochwał. Mnie odstawił na bok i jakiekolwiek rozmowy kończą się nierozwiązaniem.
Do tego dwa razy w roku przyjeżdża szwagierka, która dyktuje mi każdy krok w wychowaniu syna, a mój sprzeciw traktuje jako moją złośliwość. Powiedziała, że zabierze mi syna. Ma trójkę swoich dzieci. Mąż uznał to jako żart. Szwagierka jednak przymila się do mojego syna za bardzo. Całuje go po główce, pokazuje jaka ona jest wspaniała i dyktuje mu jak się ma zachowywać. Boli mnie to. Mam głęboką nadzieję, że mąż się będzie chciał wyprowadzić. Nie chcę rozdzielać nas przez rozwód. Nie wiem jednak co mogłabym jeszcze zrobić, by móc emocjonalnie dobrze przygotować synka do życia. Proszę o pomoc.