Miłość, rozstanie i depresja - jak sobie radzić? Czy walczyć o szczęście?
Witam, jestem mężczyzną i mam 23 lata. Parę dni temu rozstała się ze mną moja dziewczyna. Rozstaliśmy się po ponad 4,5-letnim związku. Dowiedziałem się, że już mnie nie kocha. Dodatkowym powodem było moje agresywne zachowanie w przeszłości (przemoc biała), nad którym udało mi się w dużej mierze zapanować. Niestety Ona nie potrafiła mi wybaczyć przeszłości i ciągle boi się, że to może wrócić. Próbowała się ze mną rozstać już kilka miesięcy wcześniej. Cała sytuacja, choć obciążająca psychicznie, zakończyła się zejściem. Żyłem w ułudzie, że udało nam się "odratować" związek.
Sprawa jest o tyle bardziej złożona, że moja już eksdziewczyna cierpi najprawdopodobniej na jakąś odmianę depresji. Ma zamiar w najbliższym czasie udać się po poradę do psychologa. Mam nadzieję, że podejmie odpowiednie kroki. Ja sam nie potrafię sobie poradzić z zaistniałą sytuacją. Wydaje mi się, że także potrzebuję pomocy psychologa, chociażby po to, by ostatecznie rozwiązać problem agresji. Jednak co boli najbardziej, to nadzieja, że brak miłości spowodowany jest depresją, że uczucie wróci, że zbliżymy się znowu do siebie.
W tej chwili utrzymujemy dalej kontakt, rozmawiamy o zaistniałej sytuacji, o problemach, jakie miały na to wpływ i jak każde z nas może radzić sobie z własnymi smutkami. Może wydać się to dziwne - to, że rozmawiamy, że czekam... Ale wiem, że z jednej strony Ona potrzebuje takiego wsparcia, a z drugiej ja pragnę ją wspierać, mimo że jest to dla mnie bardzo bolesne doświadczenie. Poza miłością zrodziła się w nas ogromna przyjaźń i zależy mi na utrzymaniu chociaż jej. Z drugiej strony obawiam się, że postawa przyjacielska nakłoni ją do myślenia, że tak jest dobrze, czy też że tak jest lepiej. I nie powinniśmy wracać ani zaczynać nic na nowo razem. To chyba taki ogólny zarys, bo odcieni w tej historii jest wiele i wiele bym musiał pisać. Pytanie brzmi.. Co z tym wszystkim zrobić, jak się zachować? Z góry dziękuję za jakąkolwiek pomoc.