Moim problemem jest moja matka - co robić dalej?
Witam, Mam 22 lata. Ludzie pozornie oceniają mnie jako dziewczynę z dobrego domu - studiuję, pracuję, mam pozornie dobre życie. Moim problemem jest moja matka. Krytykuje mnie stale, obraża prowokuje do kłótni. Wstaje koło 6 nad ranem, chodzi wokół mego pokoju i psioczy wyzywając mnie od najgorszych, że jeszcze śpię. Potrafi mówić o 6 nad ranem, że znowu śpię do południa. Nie mogę się wyspać - pracuję głownie nocami, aby opłacić studia i pogodzić to wszystko. Gdy tłumacze jej żeby tego nie robiła, wypiera się. Milczę więc, a im bardziej milczę, tym coraz bardziej mnie obraża. Niedawno dowiedziałam się, że mnie okłamywała - przez 2 lata przyjmowała na mnie alimenty i nie poinformowała mnie o tym, mimo tego ciągle robiła mi wyzuty, że się nie dokładam. Nie mogłam pójść na studia dzienne, bo stwierdziła, że nie będzie mnie utrzymywać. Podrobiła pełnomocnictwo podpisując się za mnie. Nie okazała skruchy, uznała, że miała prawo. Kiedy powiedziałam, że nie chcę z nią spędzać Wigilii uznała, że nie mam prawa spędzać z nią Wigilii i że ma nadzieję, że to mnie czegoś nauczy. Wszystko jej zdaniem robię źle. Przeszukuje mój pokój, otwiera moje listy. Sąsiadom opowiada niestworzone historyjki jak to bliskie dla siebie jesteśmy, jaka ze mnie dobra córka, a czając się pod moim pokojem używa słowa "suka" mówiąc o mnie. Kiedy milczę - prowokuje mnie bardziej, kiedy kłócę się i rzucam przedmiotami, każę jej się zamknąć, trzaskam drzwiami - uważa, że ją terroryzuję. Chcę iść z nią na terapię, ale jej zdaniem to ja jestem chora i należy mnie zamknąć w szpitalu, w którym już przez nią leżałam, gdy wmówiła mi, że jestem za gruba. Przestałam jeść. Potem jadłam, wymiotowałam. Wpadłam w bulimię. Ciałem się. Chciałam się zabić. Wyszłam z tego, choć nie raz słyszę w sytuacji, gdy ubieram coś, co jej się nie podoba, że jestem tłusta i nie może na mnie patrzeć. Mój ojciec ją zostawił, mnie również. Nie mam z nim kontaktu. Boję się, że będę taka jak ona, że zostanę sama z dzieckiem i będę niszczyć je tak, jak ona. Coraz częściej mi się to śni. Wiem, że mnie nigdy nie kochała i wiem, że nigdy nie będzie. Boję się pakować w związki, czuję przerażenie - jawne, wręcz namacalne, gdy ktoś chce się do mnie zbliżyć. Jestem sama, czuję, że tak już będzie i że nikt mnie nigdy nie pokocha. Bo czemu miałby? Nie chcę też nikomu pozwolić patrzeć na to co się dzieje w moim domu, bo jest mi wstyd jak za każdym razem gdy zapraszam kogoś bliskiego do domu, a ona robi mi scenę. Jestem zmęczona, za często płaczę, nie umiem się pozbierać. Jak z nią postępować? Nie mogę się wyprowadzić. Izoluję się jak mogę. Dokąd iść po pomoc? Czuję się nikomu niepotrzebna i coraz częściej rozważam, czy dalsze życie - a co za tym idzie - męka z nią ma sens. Skoro mam tak się męczyć, skoro mam się czuć dalej tak jak teraz, to czy nie lepiej to skończyć?