Jak nauczyć siedmiomiesięczne dziecko spania w łóżeczku i odrobiny samodzielności?
Pozwolę sobie skierować to pytanie do Pani Marty Mauer-Włodarczak. Czytałam kilka Pani artykułów i chciałabym znać Pani zdanie... Mój synek jest zdrowy, bardzo szybko się rozwija, ma już ząbek, raczkuje, sam wstaje przy meblach, pewnie siedzi... wszystko wydaje się w porządku. Ale po pierwsze, mam z nim problem, jeśli chodzi o spanie. Do swoich 3 miesięcy kładłam go o 20 spać, a pierwsza pobudka na karmienie była dopiero o 4, byłam zachwycona:) Jak skończył 3 miesiące zaczął bardzo szybko chodzić spać, nawet o 15, wstawał wtedy koło 20 na kąpiel, jeść i dalej spać, ale potem pobudki co 2 godziny, czasem nawet co 30 minut. Śpi u siebie w łóżeczku odkąd skończył miesiąc, po pierwszej pobudce biorę go jednak do siebie, bo jestem tak nieprzytomna, że nie mam siły go już odkładać z powrotem, ale moja bliskość mu nie wystarcza, ciągle się budzi, czasami nawet cycuś ani smoczek nie pomagają. On się czuję wyspany i wstaje np. o 4 rano. Próbowałam mu przestawiać godziny snu, ale wtedy w ciągu miesiąca przytył tylko 200 gram i lekarka na mnie 'krzyczała'. Próbowałam przetrzymywać, ale potrafił zasypiać na siedząco. Regularny plan dnia też nic nie daje. Czasami kładłam go nawet o 12 w nocy, a i tak o 4 wstawał wyspany. Jak w nocy płacze, a wiem że jest najedzony i chcę go zostawić w łóżeczku, to z kolei mój mąż bierze go na ręce i usypia. Czy można mu tak poprzestawiać godziny, żeby spał powiedzmy od 20 chociaż do 7 rano bez uszczerbku na zdrowiu? No i żeby sam spał w łóżeczku całą noc, a po przebudzeniu potrafił sam się sobą zająć i sam zasnąć?
Mam jeszcze jedno pytanie - Szymon nie widzi świata poza mną. Wystarczy, że się od niego odwrócę, a on w płacz. Nie jestem w stanie nic w domu zrobić, a przecież sprzątanie, moje studia i inne rzeczy same się nie zrobią. Radzono mi, żeby go zostawiać w tym jego płaczu, wręcz wrzaskach, nawet na półtorej godziny, bo nic mu się stanie. Ja to wiem, ale boję się, że w przyszłości będzie myślał, że nie może się z niczym do mnie zwrócić, bo i tak nie będę reagować, jak nie reagowałam na jego płacz. Chociaż wiem, że te jego krzyki to tylko szantaż emocjonalny, bo wiem, że nic mu się nie dzieje, to jednak nie mogę tego słuchać, denerwuję się zaraz. Bo rozumiem być uwiązanym do noworodka, dziecko ciągle przy cycu, bo musi, potrzebuje, ale taki duży chłopak? Bardzo bym chciała, żeby Szymon nie był uwieszony cały dzień przy spódnicy i żeby był samodzielny.
Proszę o poradę i z góry dziękuję, pozdrawiam.