Myślę, że on mnie już nie kocha...
Witam… mam na imię Kinga, mam 27 lat, jestem rozdarta :( Jestem w związku 5 lat z przerwą. Przez pierwsze 2 lata było bardzo dobrze, po pewnym czasie zauważyłam, że mój partner zaczyna zachowywać się nie fair, czyli nielojalnie co do mnie. Zaczęły się esemesy z dziewczynami poznanymi na necie, jakieś przesyłanie całusów itd. To błahe, można pomyśleć, ale zastanawiające. Potem wpadłam na przesyłanie jakiejś kobietce zdjęcia bez koszulki!? Nadal zastanawiające. Rozmawiałam, ale oczywiście śmiechy z jego strony itd. Ja jestem osobą bardzo lojalną, miłą i bardzo wrażliwą, nigdy nie pomyślałam, żeby robić jakieś podchody kochanej mi osobie, no ale… Potem, gdy już zaczęłam podejrzewać dziwne rzeczy, wpadłam na jakieś zawiniątko w jego notesie "prywatnie Kasia". Gorąco mi się zrobiło, zadzwoniłam do niego. Twierdził, że kumple mu podrzucili dla jaj. Zaczęłam w to już nie wierzyć, chciałam go wyrzucić z domu, ale zaczął się tłumaczyć, że naprawdę nie wie, skąd się to wzięło. Odeszliśmy od sprawy. Przez cały ten czas nie czułam się niekochana czy coś, po prostu odczuwałam to, jakby mu się nudziło w życiu, bo przecież było niby dobrze między nami, tylko co jakiś czas coś znajdowałam. Zaszłam w ciążę, poszłam na zwolnienie, z jego strony nie było wiele mowy o ślubie, ale nie naciskałam, bo wiedziałam, że w przeszłości miał kobiety i przeszedł zawód, ale jednocześnie nie czułam się z tego powodu szczęśliwa. Miarka się przebrała, gdy któregoś dnia wzięłam sobie jego komórkę, bo zostawił, i zobaczyłam tekst "Smutny jestem, bo nie dostałem buziaka", a potem „Odkąd dostałem buziaka, to cieplutko mi się zrobiło na sercu, i myślę teraz o tobie". No nie, mówię, znowu :( Powiedział, że to jego była się odezwała, przepraszał. Nie wytrzymałam, kazałam mu wyjść, bo mieszkam sama w kawalerce. Przez trzy dni nie dawał znaku życia. Ja zapłakana, w 6 miesiącu ciąży, nie wiedziałam, co mam robić. Zadzwoniłam, wybaczyłam, byliśmy razem. Moje zaufanie upadało, zaczęłam się na niego często gniewać. Gdy mały się urodził, dobrze się nim opiekował, ale zaczęły być kłótnie o remont łazienki, bo była w strasznym stanie, aż strach było kąpać małego, więc trwał on ponad dwa miesiące :( Ponieważ partner prowadził firmę i nie bardzo miał czas, a ja z dzieckiem przez ten czas mieszkałam w jednym pokoju z rodzicami, więc zaczęły narastać konflikty. Ojciec zaczął mówić, że on wykończy to mieszkanie, ale ten mój ma się wynieść. Ja też do niego byłam nastawiona już sceptycznie. Bardzo mnie bolało to jego nielojalne zachowanie i narastały kłótnie. Powiedziałam, żeby się wyprowadził, no i tak zrobił. Wprowadziłam się do pustego mieszkania :( Po miesiącu czułam wyrzuty sumienia i chciałam, żeby wrócił, to on już nie chciał zbytnio. Mówił, że musi się zastanowić. Przychodził do małego, a ja serce miałam w gardle. Trafiłam do psychologa, bo nie dawałam sobie rady, emocjonalnie byłam jeszcze z nim związana, a on przychodził do małego i jakby nigdy nic odchodził. Z czasem zaczął mnie przytulać i wychodzić, albo przyszedł raz i mówił, jak to mu się chce ze mną kochać i wychodził, bo nadal nie wiedział, czy chce być ze mną. Gdy pytałam, czy już mnie nie kocha, mówił, że mnie lubi. Można powiedzieć – siano z mózgu mi robił. Aż po 5 miesiącach zdecydował, że wróci, no i byliśmy znów razem, tylko że po jego powrocie nie wytrzymałam i weszłam na jego gg. Tam pisał z dziewczyną i jaki to miał z nią za…isty seks, i zapraszał ją do domu. Opowiadał jej, jak to na imprezie jakaś dziewczyna chciała się z nim b…Ac, a on flak… Nigdy nie sądziłam, że ktoś, z kim tyle czasu byłam, jest taki. Nie byliśmy razem, ale sądziłam, że się naprawdę zastanawiał, a nie od razu uprawiał seks z inną. Przeżywam katusze, nie wiem, co mam robić – być z nim czy nie. Teraz on płakał i zarzekał się, że kocha. Jesteśmy już prawie rok po tym zdarzeniu, a ja nie mogę zapomnieć. Są kłótnie. On już ma dość mojego wypominania. Nie wiem, co mam robić. Powiem, że miałam w życiu problemy z depresją, bo często płakałam, ja myślę, że ten człowiek mnie nie kocha, mimo że teraz twierdzi inaczej. Przez te machlojki trafię do psychiatry :(