Nasilające się objawy, których sama nie mogę zinterpretować. Anemia czy nie anemia?
Witam.
Jestem młodą kobietą wieku prawie 20 lat. Od jakiegoś czasu występują w moim organizmie specyficzne objawy, które w żaden sposób nie mogę zaklasyfikować do żadnej ze znanych mi chorób. Otóż zacznę od początku. Wszystko zaczęło się jakieś 7 miesięcy temu kiedy to zachorowałam na zapalenie nerek i wykryto u mnie zbyt dużą ilość nagromadzonego białka w organizmie- czego skutkiem był (jest?) kamień białkowy w okolicach kręgosłupa oraz odwodnienie organizmu.
W trakcie leczenie i stosowanej diety schudłam na tyle, że moje BMI wynosiło 18, czyli miałam lekką niedowagę. Wszystko mnie bolało, każde choć najmniejsze uderzenie pozostawiało na moim ciele siniaka, było mi zimno. Jednym słowem czułam się bardzo osłabiona. Po wyleczeniu nerek, zgodnie zaleceniami lekarzy unikałam białka i piłam codziennie 1,5 l wody. Z czego zaznaczam prowadzę bardzo zdrowy tryb życia. Nie palę, nie piję, unikam słodyczy i różnej sztucznej żywności. Po takim czasie, niby wszystko się ustabilizowało, jednakże mam nadal pewne objawy, które budzą we mnie lęk. Mam bardzo zasiniałe na fioletowo oczy, jestem blada, ciągle jest mi zimno, ręce i nogi przeważnie mam zawsze lodowate, łuszczy mi się skóra (na całym ciele, łącznie z głową) i trochę wypadają mi włosy, muszę sypiać ok 9 h bo inaczej czuje zmęczenie. Dodam jeszcze że moja waga się troszkę zwiększyła i moje BMI wynosi 19 przy wzroście 170, wiec chyba nie jest tak źle.
Chciałabym wiedzieć czy powinnam się nie pokosić, czy być może dolega mi anemia? Co powinnam zrobić? Z góry dziękuje i pozdrawiam!