Nie jest dobrze... chciałabym coś zmienić w swoim życiu, ale wszystko mnie przerasta...
Mam 24 lata... dotąd mieszkałam w większym mieście... pracowałam... byłam samowystarczalna... korzystałam z życia... a od jakiegoś czasu mieszkam znowu z rodzicami... od prawie pół roku nie mam pracy... nie mogę znaleźć niczego pomimo wyższego wykształcenia i żmudnych poszukiwań... czuję się niepotrzebna... jak zero… pasożyt... Czuję się gorsza...przez tę nieustabilizowaną sytuację przestałam walczyć o szczęście w miłości... o siebie... bo po co zaczynać jakiś kolejny etap, skoro nie potrafię sobie poradzić ze swoim życiem... jednocześnie czuję się bardzo samotna... utknęłam w malutkiej miejscowości bez żadnych perspektyw na rozwój/rozrywki, poznanie nowego faceta... Czuję, że się marnuję, duszę... chcę się wyrwać stąd... ale nie wiem jak... nienawidzę tego miejsca... wiem, że jak tak dalej będzie, to zmarnuję swoje życie i obudzę się jako 40-letnia stara panna bez pracy... perspektyw... zgorzkniała... zła na cały świat... ale zdaję sobie też sprawę z tego, że obecna beznadziejna sytuacja to zamknięte koło: ---> wieś --> brak pracy/znajomych, samotność... a żeby się przeprowadzić przecież potrzebne są pieniądze/praca... a skoro nie mogę jej znaleźć, to jak mam wyjść na prostą? Beznadzieja....;( Codziennie zastanawiam się, po co mam się budzić następnego dnia...? Zabija mnie rutyna... bezczynność... nic mnie nie cieszy... jestem drażliwa... nie mogę wytrzymać sama ze sobą... obecnie jestem w takim etapie życia, że nic nie ma dla mnie większego sensu... nie chce mi się już nawet starać...