Nie umiem być z nikim w związku. Czy jest jeszcze szansa, że ułożę sobie życie?
Witam Państwa. Mam 31 lat. Jestem osobą samotną. Gdy miałam 5 lat matka odeszła z mężczyzną, moim wychowaniem zajęła się babcia i robiła to do swojej śmierci, czyli do chwili gdy skończyłam 15 lat. Trafiłam do wujostwa. Niestety 3 lata, ktore u nich spędziłam, to była gehenna. Wuj wymuszał na mnie współżycie.
Po uzyskaniu pełnoletniości uciekłam stamtąd, ale już wtedy coś niedobrego zaczęło się ze mną dziać. Chciałam się zabić, nie potrafiłam znaleźć sobie miejsca. W sumie można powiedzieć, że trwa to do dzisiaj. Gdy miałam 18 lat zamieszkałam z chłopakiem ze względu na mieszkanie, bo nie miałam gdzie się podziać. Podjęłam pracę. Potem się rozstaliśmy, a ja angażowałam się jeszcze w kilka nieudanych związków. Byłam porzucana. Nikt nie może ze mną wytrzymać na dłużej. Jestem osobą nerwową, być może wpływ na to ma to, że matka gdy była ze mną w ciąży trochę nadużywała alkoholu i brała jakieś leki, ale nie wiem jakie.
Z matką mam sporadyczny kontakt, jestem dla niej nikim. Od momentu porzucenia zobaczyłam ją dopiero w wieku 12 lat. Nie zainteresowała się mną nawet wtedy, gdy zmarła babcia. Mam napady dziwnych lęków, gdy się zdenerwuję, albo się boję to zaczynam się cała trząść i nie mogę się uspokoić. Mam myśli samobójcze, moje życie jest nie wiele warte. Nie założyłam rodziny, mieszkam sama, wynajmuje stancję. Nie mam zaufania do ludzi, mam pecha, bo spotykam tylko takich, którzy mnie wykorzystują i porzucają.
Z zazdrością patrzę na szczęśliwe życie innych, jedyna ulgę przynosi mi myśl, o tym żeby ze sobą skończyć i się nie męczyć. Koleżanka powiedziała mi, że może mam depresję, albo inną chorobę psychiczną, np. nerwicę. Czy jest szansa, żeby jakoś siebie uratować? Czuję, że zmierzam w przepaść.