Nie umiem korzystać z życia - gdzie leży problem?
Witam, jestem 19-letnim licealistą. Od dłuższego czasu (praktycznie odkąd pamiętam, z kilkoma przerwami) mam obniżoną samoocenę. Czuję się gorszy od swoich rówieśników, zarówno pod względem wyglądu zewnętrznego, jak i usposobienia. Boję się krytyki i wyśmiania. Mam wzmożony apetyt, od września przytyłem 7 kilogramów, ale nie dotyczy mnie otyłość. Nie czuję się wyspany, nawet teraz, w przerwie świątecznej, kiedy mogę spać ile chcę, budzę się koło 8-9, podczas gdy nigdy nie miałem problemu, żeby spać do 11-12. Tracę kontakt ze znajomymi, sam nie wiem dlaczego. Czuje, że tracę najlepsze lata mojego życia. Rzadko mam ochotę wyjść z domu, kiedy jednak już spotkam się z osobami, których lubię towarzystwo, czuję się dobrze, śmieję się. Czuję, że mogę dokonać wszystkiego. Kiedy jednak na nowo zostaje sam, wszystko wraca. Czuje się beznadziejny. Dodatkowo nic mi się nie chcę, mimo iż jestem ambitny. Kompletnie nie odczuwam presji przygotowań do matury. Zaniedbuje to, na czym mi kiedyś zależało i było moim najwyższym celem. Nie czuje wcale motywacji, mimo że zdaje sobie sprawę z konsekwencji odpuszczenia sobie wszystkiego, właśnie w klasie maturalnej. Powtarzam sobie, że jeszcze mam czas i ze wszystkim zdążę, a jak nie to też nie koniec świata. Boję się podejmowania nowych wyzwań. Obawiam się przyszłości, że nie osiągnę zamierzonych celów, że moje życie będzie zwyczajne, nic nie wnoszące. Kiedyś podchodziłem do życia bardzo optymistycznie, zawsze byłem dobrej myśli, ale z biegiem czasu, jak stawałem się starszy, zacząłem myśleć pesymistycznie. Tak, pesymistycznie, mimo że cały czas sobie tłumacze, że jest to myślenie realistyczne, przezornie, aby uniknąć rozczarowań. Rok temu rozstałem się z dziewczyną, po dwuletnim związku. Od tej pory nikogo nie miałem (nie dlatego, że nikogo nie spotkałem, ale bałem się otworzyć, zaryzykować i nie chciało mi się na nowo angażować, budować związek) i myślę bardzo negatywnie, że nikogo nie znajdę. Podejrzewam, że to jest jednym z czynników składających się na moją zaniżoną samoocenę. Aktualnie nie mam ochoty na kontakt seksualny z drugim człowiekiem, ponieważ do końca nie akceptuję swojej sylwetki, dziwne jest to, że przed rozstaniem z dziewczyną wcale mi to nie przeszkadzało. Mam problemy w nawiązywaniu kontaktów z innymi ludźmi, sprawia mi to trudność. Rzadko kiedy potrafię swobodnie, bez stresu rozmawiać z nowo poznaną osobą. Stresuje się przed prostymi rozmowami telefonicznymi, chociażby, żeby zamówić pizze. Dodatkowo jestem bardzo drażliwy, źle dobrane słowo potrafi wyprowadzić mnie z równowagi. Nie czuję radości z życia, uważam, że nie jestem szczęśliwy (powiedzenie, że nieszczęśliwy byłoby za mocne) i sceptycznie patrzę na to, że kiedyś będę. Nie wiem co mogę zrobić, aby naprawić moje podejście do życia, aby odbudować moją samoocenę. Obawiam się, że nie odważę się na wizytę u psychologa. Pozdrawiam