Niedopasowanie w związku, rozstanie i chęć powrotu
Witam. Mam straszny problem. I nie wiem jak sobie z tym poradzić. Ja mam 20 lat, a mój były już partner 23. Byliśmy ze sobą rok i 7 miesięcy, teraz w niedzielę zerwał ze mną. Nasz związek był udany, byłam jego drugą dziewczyną, z pierwszą zerwał również po takim czasie, lecz z tamtą nie pasowali do siebie i nie chciał z nią już żadnych kontaktów, a ona jest już mężatką. Bardzo długo zabiegał o mnie, mieszkamy blisko siebie, długo się przekonywałam do niego, bo bałam się uczucia, a on każdemu ze swoich znajomych mówił, że muszę być jego, bo wie, że to ja jestem tą kobietą. Jesteśmy dwa nerwusy, aczkolwiek on bardziej. Zaakceptowała mnie jego rodzina, znajomi, on wszystko dla mnie robił, co tylko chciałam i wzajemnie, każdy nam zazdrościł dopasowania, ale w towarzystwie często sprzeczaliśmy się, ponieważ byłam strasznie zazdrosna jak się gdzieś popatrzył na jakąś dziewczynę, albo złośliwa, jak za dużo wypił. Często też wynikała z tego kłótnia, ale szybko się ona kończyła.
Generalnie było nam razem cudownie, nawet w sferze intymnej byliśmy idealnie dopasowani. Od 2-3 miesięcy zaczęło się jakoś psuć. On zaczął cwaniakować, dogryzać, ja miałam gorsze napady zazdrości, złośliwości wobec niego, aż 3 tygodnie temu wybuchło i uderzyłam go kilkanaście razy, a on mnie raz. Byliśmy pod wpływem alkoholu, poleciało wiele niepotrzebnych słów, mieliśmy tydzień ciszy, lecz nalegałam na spotkanie. Spotkaliśmy się, przeprosiłam go, ale już wtedy chciał zerwać ze mną, bo jego zdaniem przegięłam, ale obiecałam mu, że to się nigdy nie powtórzy, ale był zacięty, nie chciał być już ze mną. Ciągle łapał mnie za rękę, przytulał i miał łzy w oczach, a ja mu obiecałam, że tak się nie stanie i niech da mi szansę i wtedy mi powiedział, że może będzie tej decyzji żałował, ale strasznie mnie kocha i byliśmy razem. Cudowne chwile trwały tydzień, poszliśmy na imprezę ze znajomymi i dogryzłam mu pewnym jednym tekstem, za który nerwy mu puściły, wyszedł i zostawił mnie samą. Na drugi dzień nic się nie odzywał, więc ja napisałam, a on, że któregoś dnia się spotkamy, to sobie to wyjaśnimy. Ja już nie mogłam czekać i napisałam, że jeżeli chce zerwać ze mną, to niech powie mi to prosto w oczy, bo już nie będę czekać, a on przyjechał i powiedział, że nie udało się nam, że kocha, ale straciłam swoją szansę. Zaczęłam go prosić, błagać, wpadłam w szał, ale on powiedział, że życzy mi szczęścia, że jestem wspaniałą kobietą, ale nie jesteśmy dla siebie. Prosiłam go nadal i powiedziałam, że ja będę w sercu skrycie czekać, a jeżeli nie ma sensu, to niech to napisze, a on stwierdził, że na dzisiaj nie ma na to wszystko siły i żebym była silna i twarda i że dziękuje za wszystko i przeprasza. I że zawsze mogę na niego liczyć;/
Dałam mu spokój, nie odzywam się, nie narzucam, ale ja głupieję, nie mogę nic zrobić. Czy on jeszcze wróci do mnie? Czy jest jakaś szansa? Czy ja mam się do niego po miesiącu odezwać? Z tego co teraz znajomi mi mówili to pracuje cały czas albo pije, ale boję się, że już nie wróci, bo to typ honorowego i upartego faceta, jak on mówi nie, to nie. Każdy mi mówi, że jak kocha to wróci, ale tracę nadzieję, ponieważ jak się zaparł, to może sobie już mnie odpuści. A może nie kochał. Mam milion pytań w głowie. Proszę o szczerą odpowiedź co dalej, bo tak się nie da żyć.