Niepoukładane życie - czy jest na to sposób?
Mam 20 lat. 3 lata temu przeszłam małe załamanie nerwowe oraz nerwicę natręctw, przy okazji jestem osobą bardzo nerwową. Porzuciłam wówczas szkołę średnią i od niedawna nadrabiam zaległości, ucząc się weekendami i pracując. Ojciec nie żyje ze mną w zgodzie, strasznie wypomina mi zaległości w nauce. Matka jest wykończona mną. Wieczorami przypominają mi się wszystkie krzywdy, jakie jej wyrządziłam (awantury, niszczenie rzeczy osobistych). Robiłam to dlatego, by na kimś się wyżyć, a może z żalu, że nie widzi, jak mi źle. Początkowo prowadzała mnie do psychologa czy psychiatry, później - przez mój upór - przestała. Mam do niej ogromny żal, że nie pomogła mi i nadal nie pomaga. Jest to stara kobieta. Moje lęki zaczynają się nocą. Nie mogę spać, wyobrażam sobie. jak będzie bez niej. Myśli mi powtarzają, że czas jej się kończy. Kupując jej nowe kapcie, mam wrażenie, że muszą być najlepsze, bo innych nowych już nie doczeka. Może dlatego, że codziennie mi powtarza, że "jak umrze..." - to paranoja. To chyba moje wyrzuty sumienia i to, że ja jej zgotowałam ten stan i nie umiem tego cofnąć. Ogólnie jest przybita i mnie to jeszcze bardziej dobija. Nie wierzy, że jeszcze osiągnę coś w życiu, a ja nie mam wsparcia. Zmieniła się. Potrafię nie wychodzić całymi dniami z domu, a gdy wychodzę, to na alkohol. Moje życie jest niepoukładane, moje wykształcenie nie do nadrobienia. Nie widzę sensu życia. Żyję z dnia na dzień. Kiedyś chyba wybuchnę. Nie chcę wpaść w ten stan sprzed kilku lat. Nie wiem, czy to jest depresja czy nie... Widzę, że już nie mam czego szukać na tym świecie. Co ja mam robić?