Nigdy nie byłem w poważnym związku. Co jest ze mną nie tak?

Witam. Mam 27 lat, mieszkam w jednym z większych polskich miast. Tak naprawdę nigdy nie byłem w poważnym związku. Owszem, spotykałem się z kobietami, ale jakoś nigdy nie wypaliło. Można by przypuszczać, że jestem nieudacznikiem, bez perspektyw, ale tak nie jest.

Skończyłem uczelnię techniczną (poprzedzoną renomowanym liceum), pracuję w zawodzie, zarabiam dobrze i niedługo zmieniam pracę na lepiej płatną. Mam samochód, swój kąt - wyremontowałem poddasze - osobne mieszkanie 2-pokojowe. Niestety na razie mieszkam w domu rodzinnym - po śmierci ojca utrzymuję mamę, brata i całkiem spory dom. Zresztą póki co - nie widzę potrzeby zmiany tego stanu, bo branie samodzielnie kredytu na mieszkanie mija się z celem.

Interesuję się muzyką, filmem, gram w bilard, szachy, lubię wędkować i czasem wyskoczyć gdzieś za miasto, można ze mną porozmawiać na wiele tematów. Owszem jestem trochę typem samotnika, ale bez przesady - nie odmawiam jeśli ktoś mnie zaprasza. Po prostu nie ciągną mnie tzw. balety ani imprezy masowe, poza tym prawie nie piję alkoholu, przestało mnie to bawić, chociaż jeszcze w czasach studenckich zdarzało mi się pić dużo i często.

W obecnej (jeszcze) pracy dużo podróżowałem - zwiedziłem większość Europy i nie tylko. Może z tego powodu, mało co robi na mnie wrażenie. Sytuacja finansowa zmusza mnie do pracy na morzu, bo nie lubię żyć od wypłaty do wypłaty i chciałbym się czegoś dorobić. Może wystarczy o mojej sytuacji zawodowo/finansowej…

Martwi mnie to, że lata lecą a ja wciąż jestem sam. Czuję się wypalony emocjonalnie. Nic mnie nie cieszy. Owszem mam lepsze dni, ale to takie kolorowe kropki na szarym tle. Moje kontakty z kobietami wyglądały przeważnie tak: albo zakochiwałem się w dziewczynie, która kompletnie nie była mną zainteresowana, albo spotykałem się z kimś tylko po to, by stwierdzić, że to nie jest to i działałem bez przekonania - co kończyło się pokojowym rozstaniem.Często mam wrażenie, że już nie ma we mnie miłości, że się nigdy nie zakocham. Może to tylko strach związany z tym, że nic dobrego mnie w tej sferze życia nie spotkało?

Z zazdrością patrzę na uśmiechnięte, przytulone pary i zastanawiam się co jest ze mną nie tak. Czy miłość ze wzajemnością nie jest mi pisana? Czy zawsze będę chodził po świecie sam? Jeśli tak to po co żyć? Parę razy byłem u psychiatry, ale poza lekami, które mi zapisał i pogadankami nic się nie zmieniło. Przez jakiś czas starałem się usilnie kogoś znaleźć. Umawiałem się z kobietami, to na kawę, to do kina, ale ani się nie zakochałem, ani żadna z tych kobiet nie zakochała się we mnie, przez co nawet nie można mówić o związku.

Dalej jestem sam, przestałem już nawet marzyć i szukać drugiej połowy. Już teraz jest to dziwne, że nie mam dzieci, żony, narzeczonej lub chociażby kochanki. Boje się, że za kilka lat będzie za późno na cokolwiek. Właściwie na tym mogę zakończyć i pozostaje pytanie z tytułu. Pozdrawiam, R.

MĘŻCZYZNA, 27 LAT ponad rok temu

Witam!

Brak umiejętności nawiązywania bliskich relacji z płcią przeciwną na pewno nie ułatwia zbliżenia. Myślę, że powinien Pan skorzystać z wizyty u psychoterapeuty, gdzie podczas sesji terapeutycznych będzie mógł Pan przepracować problem związany z bliskością, a także otwartością na nowe znajomości.

Dzięki terapii przepracuje Pan nieświadome mechanizmy, które mogą blokować nawiązywanie relacji damsko-męskich. W moim odczuciu myślę, że warto zwrócić uwagę na wsparcie psychologa, niż konsultacje u psychiatry.

Pozdrawiam

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty