Nikt nie może mnie znieść
Witam, mam na imię Magda, mam 24 lata, mieszkam w Londynie. Od jakiegoś czasu, jak to mąż mówi, jestem nie do zniesienia, kłócę się non stop, wpadam w furię o byle co, ciągle czuję niepokój, jakby coś mnie trzymało, nie chcę wpółżyć z mężem, nie mam w ogóle ochoty, mam zmiany nastroju od skrajności do skrajności, albo jest super, albo najlepiej skoczyć pod auto czy pociąg, wszystko jest źle, jestem brzydka, gruba, nic mi w życiu nie wychodzi itp.... A na drugi dzień jest niby ok, tzn. tak sobie mówię, ale do końca nie wiem, czy to prawda. W ogóle to nie umiem pisać, mówić o tym, co mi jest, nie umiem ubrać w słowa.
W pracy wszyscy mnie wkurzają, pracuję na obczyźnie z czarnuchami i mam ich dość, nic nie robią, a wiecznie im coś nie pasuje i mam na okrągło stres i idę sobie z pracy zapłakana. Nie chce mi się żyć i auto jedzie, a ja czasem mam ochotę wejść, jak jest już blisko, choć nigdy tego nie robię, tylko serce mi łomocze jak oszalałe. Potem wracam do domu i zawsze się z mężem pokłócę, wchodzę, trzaskam dzrzwiami, maż pyta co się stało, a ja nic, po czym idę do łazienki i ryczę sama, nie wiem dlaczego. W ogóle mam ciężki charakter, jestem nerwowa, wybuchowa, płaczę o wszystko, jestem niezadowolona z pracy, z siebie, ze wszystkiego, mąż mi wczoraj powiedział, że mam chyba problem ze sobą.
Już kiedyś miałam takie huśtawki i teraz znów. Mam problemy z żołądkiem, że mnie ciągle boli. Przed własnym ślubem w tamtym roku wylądowałam w szpitalu z boleściami żołądka. Badania nic nie wykryły. Potem u rodzinnego robiłam test na helicobacter i wyszło pozytywnie, niby zjadłam antybiotyk, ale dalej boli. Mam też myśli, że mnie boli ze stresu, że jestem nerwowa. Tylko ja mówię, że nie, że to przez pracę itp. Inni mają gorzej, a czemu ja nie doceniam tego, co mam, czemu się wszystkim schizuję? Chcę normalnie żyć, nie reagować tak, nie mieć złych myśli jak czasem myślę, że mam wypadek itd. i układam sobie w głowie historyjki, jak się to odbywa.
Mam już siebie samej dosyć i postanowiłam napisać. Choć wolałabym iść do jakiegoś lekarza, żeby mi pomógł, porozmawiał. Może ja jestem zdrowa, tylko mam po prostu za dużo stresu, mam nadzieję, że tak jest. Leki przepisała mi rodzinna lekarka, takie ziołowe, uspokajające: Belergot, Hydroxyzinum i Persen forte, ale to pomaga na chwilę i ja mam problemy ze snem. Nie śpię po nocach, a do pracy wstaję po 6 rano, pracuję po 12 godzin i jestem zmęczona i nawet po tabletkach nie mogę usnąć 2 godz. Pomóżcie!!!!! Chciałabym iść na wizytę w Londynie do polskiego lekarza, albo jak polecę do Polski w styczniu w Nowym Sączu. Może macie namiary na lekarzy dobrych, co mi pomogą.