Obsesja na punkcie rtęci
Rok temu miałam obsesję na punkcie rtęci, wszędzie ją widziałam, to dlatego, że jak byłam mała, kiedyś stłukłam termometr. Teraz mam 15 lat i uwolniłam się od tej obsesji - przynajmniej tak mi się wydawało. Od jakiegoś roku nękają mnie różne natrętne myśli. Na początku były one o Bogu - straszne, obraźliwe, nawet wulgaryzmy. To było dla mnie straszne... później było trochę lepiej, ale zaczęły pojawiać się natrętne myśli w postaci złorzeczeń, które pojawiały się w różnych sytuacjach, np. usłyszałam, że ktoś jest chory i zaraz pojawiała się zła myśl. Najgorsze jest w tym to, że bardzo się bałam o tych ludzi, modliłam i obwiniałam za ich krzywdę... Ostatnio bardzo mi pomogła spowiedź, która bardzo podniosła mnie na duchu, a teraz znów się wszystko posypało... Słyszałam o chorobie pewnej kobiety i też pojawiały się złe myśli, modliłam się za nią, później ona wyszła ze szpitala, a po jakimś czasie znów tam trafiła, potem okazało się, że znów jest w szpitalu i po jakimś czasie okazało się, że nie żyje. Obwiniam za to siebie, ponieważ dzień przed śmiercią nie pomodliłam się za nią... Wiem, że nie muszę się modlić za wszystkich i że nie chcę tych myśli, ale obwiniam się za jej śmierć, że gdybym się wtedy pomodliła, to ona by żyła... Proszę o pomoc!!! Dodam jeszcze, ze nigdy bym nikogo nie skrzywdziła...