Paniczny strach - czy poradzę sobie sama?
Witam. Jestem dziewczyną, mam 16 lat i bardzo się boję. Ostatnio wszystko w moim życiu się zmieniło, nowa szkoła po wakacjach, nowi znajomi i ogrom nauki, którego tak bardzo się boję. Może to dziwne, ale nie chcę być dorosła. Oprócz tego zaczęłam bać się życia i tego, że zachoruję na schizofrenię. Lęk ten pojawił się tak jakoś sam, czasami gdy spojrzę na sufit to mam wrażenie, że coś widzę, jakieś czarne plamy, przebłyski. Na początku pojawiały się przed snem, więc kładłam się spać, a rano już ich nie było. To była moja nadzieja, że wszystko będzie dobrze. Jednak ostatnio widzę je również po spojrzeniu na jakąś białą ścianę lub ciemną powierzchnię. Bardzo się wtedy boję. Błędem było, że zaczęłam czytać o schizofrenii - to wzbudziło we mnie ten niepokój, że choroba zaczyna się niewinnie, że potęguje ją stres, którego teraz mam bardzo dużo. Boję się myśleć, bo przeczytałam, że jesli bardzo będzie sie w coś wierzyć, to to się stanie. Uciekam więc myślami od tego, bo myślę, że jeśli będę się skupiać na tym czy coś zobaczę, to naprawdę to zobaczę. To chore. Gdy przychodzi taki lęk mam wrażenie, że zwariuję. Gdybym w niektórych przypadkach mogła coś zrobić, to bym uciekła, muszę po prostu coś robić. Jednak z drugiej strony wiem, że mój lęk w jednej sytuacji był bezpodstawny, widziałam cień odbicia żarówki, wtedy dopiero się uspokoiłam. Zaczęłam być bardzo nerwową osobą. Czasem mam ochotę zapytać kogoś czy widzi to co ja. Przeżywam okresy, w których jestem spięta i przewrażliwiona na punkcie każdej muchy czy komara, a czasami mi wszystko jedno. Totalnie olewam to, co się ze mną dzieje, jest beznadziejnie, ale przynajmniej się nie boję. Te stany pojawiają sie naprzemian i to jedyna nadzieja, że po stanie napięcia wreszcie pojawi się spokój. Wtedy nie mam ochoty nigdzie wyjść, zostaję w domu słucham muzyki, albo "skaczę" po stronach w Internecie. Nie umiem spojrzeć w przyszłość, bo nie widzę tam siebie. Próbuję uciec od tego, ale te myśli ciągle wracają: czy dam sobie radę, bo jestem beznadziejna. Czasami mam wrażenie, że to, co robię, jakby mi sie śni. W efekcie jeszcze bardziej czuję sie napięta. Najgorsze jest to, że kompletnie nie mam żadnego zdania, nie umiem pojąc wyboru. Każda sytuacja wywołuje u mnie to, że myślę, zastanawiam, analizuję, jest to bardzo męczące. Obwiniam rodzinę o to, że wysłała mnie razem moim bratem bliźniakiem do klasy, że kiedy w gimnazjum chciałam chodzić bez niego do szkoły, to nie zgodzili się. Brat uczy się lepiej, po prostu jest bardziej uzdolniony, ma 5 i 6 gdy ja 3 i 4.Wszyjscy mówią, że przesadzam i gdybym się wzięła do nauki to bym sobie poradziła. Zawsze byłam narażona na porównania, szczególnie wychowawczyni, która wychwalała brata, a mnie mówiła, że jestem leniwa i antyspołeczna. A tak nigdy nie było, po prostu bałam się zaangażować w czynność dla szkoły, czy sobie poradzę, czy wszystkim się spodoba to co zrobię. Tylko rodzice i przyjaciele (których niestety mamy wspólnych) widzą w nas kompletnie inne osoby. Z drugiej jednak strony widzę jak rodzice dla nas dużo robią, nie chwalą brata jakoś bardzo, ale porównują - to też jest męczące. Teraz znowu idę z nim do klasy, chociaż bardzo tego nie chcę. Ale boję się, że nie poradzę sobie w nowej szkole. Jestem nauczona, że nie muszę pamiętać o lekcjach, bo zrobi to brat. Wiem, że w życiu będzie mi ciężko. Ciągle mam takie właśnie wątpliwości dotyczące wszystkiego. Nie wiem czy to, co napisałam, jest prawdą, może mam inne problemy, a to jest taką przykrywką dla tych gorszych? Nie wiem jak sobie z nimi poradzić. Teraz użalam się nad sobą, a w efekcie przecież wiem, że jestem silna i nie czuję się gorsza. Robię mnóstwo rzeczy na przekór sobie. Skąd to naprawdę się bierze? Czy mogę sobie poradzić sama?