Prawdopodobieństwo diagnozy autyzmu
Witam serdecznie.
Mieszkam za granicą. Jestem mamą 4,5-letniego chłopca i 2,5-letniej dziewczynki. Dzieci są bardzo różne i co najbardziej mnie martwiło to fakt, że wbrew temu, co jest uznawane za normę, moja córka rozwijała się stanowczo wolniej niż syn (zaznaczę tylko, że syn rozwijał się ciut wolniej niż jego rówieśnicy, czyli, że np. syn w wieku 2 lat umiał mówić podstawowe wyrazy - mama, tata, pić, jeść, dwór itp, reagował, rozumiał bardzo dużo, odpowiadał na pytania, a córka jeszcze tego nie potrafi). Obecnie nie mówi tak jak rówieśnicy jeszcze, ale się stara. Z córką jest o wiele gorzej. Od września dzieci chodzą do przedszkola. U synka widzę dużą poprawę przede wszystkim w mowie. U córki poprawy brak. Oboje przeszli badania psychologiczne, zajęcia z psychologami w przedszkolu, jakieś testy (oczywiście za naszą zgodą). Wg nich synek nie odbiega od normy, a mowa może wynikać z czynników genetycznych (ja i mój brat zaczęliśmy mówić w wieku ok 4-5 lat). U córki jednak jest podejrzenie autyzmu.
Spodziewałam się niedobrej diagnozy, ale nie aż autyzmu. To był szok, wyrok jakiś. Zaoferowano mi naprawdę dużą pomoc. Począwszy od rozpiski stron internetowych na temat autyzmu (nawet polskich), poprzez umówienie mnie na spotkanie z pracownikiem ośrodka usługowego (coś jak opieka społeczna - ale taka prawdziwa opieka, a nie tylko nazwa) i zapisaniem dziecka do ośrodka, gdzie pracują specjaliści od autyzmu, aby potwierdzić albo wykluczyć podejrzenia psychologa albo ewentualnie zdiagnozować stopień, jeśli jej diagnoza jest słuszna. W przedszkolu córka ma zajęcia z psychologiem dziecięcym, do tego przedszkole zatrudniło specjalnie dla niej psychologa, z którym będzie miała zajęcia. Wg przeprowadzonych badań zachowuje się jak dziecko 14 miesięczne, a nie 31.
Po uspokojeniu się troszkę zaczęłam czytać. I chyba obawy psychologa są słuszne. Córka w zasadzie od zawsze wolała być sama - otoczenie ją nie interesowało. Bliskie osoby jej nie przeszkadzały, ale też i nie interesowały. Każda nowa osoba musiała mocno pracować na jej zainteresowanie, a raczej uznanie. Nie lubi tłoku, nie wchodzi w żadne interakcje z rówieśnikami w przedszkolu, w zasadzie nawet z bratem i nami w domu się nie bawi (jedynie co wspólnie z nami robi, to bieganie po pokoju i tylko to). Nie bawi się również zabawkami - żadne ją nie interesują (tak jak np syna interesowały). Bierze w rączki dwie takie same albo bardzo podobne zabawki (np. dwa ludziki, dwie kredki tej samej długości, kapsle po butelkach albo zabawki z jajek niespodzianek), bawi się z nimi przez dotyk (chociaż nie wiem, czy to jest zabawa). Dotyka w tym samym momencie np. stopy tych ludzików, czasami na nie patrzy, ale najczęściej patrzy wtedy przed siebie, na boki, w sufit i ma bardzo skupiona minę - jakby nad czymś bardzo intensywnie myślała.
Kontakt wzrokowy jest nie najgorszy. Potrafi patrzeć nam prosto w oczy, ale są momenty, że nas lekceważy. Od jakiegoś czasu chodzi na palcach (śmialiśmy się, że jest mała modelką, ale wyczytałam, że to też jest jeden z morza objawów). Często robi dziwne miny i pozy, które były fajne jak była malutka, ale teraz już nie wygląda to dobrze i adekwatnie do wieku np. wznosi oczy do sufitu, często je mocno mruży, zadowolenie z sytuacji bądź włączeniu bajki demonstruje machaniem rękami jak ptaszek i otwieraniu przy tym buzi. Wbrew wszelkim objawom ona zamiast mieć jakiś napady złości, agresji ma ataki śmiechu. Potrafi nagle zanosić i pokładać się dosłownie od śmiechu bez przyczyny. Patrzy wtedy po prostu przed siebie albo w górę, ostatnio dołączyła do tego rytuału patrzenie sobie na ręce (wygląda to tak jakby ktoś przed nią stał i ją rozśmieszał). Te ataki trwają nawet do 15 minut. Jej niezadowolenie ujawnia się w momencie, kiedy nie dostanie butelki z piciem bądź każę jej iść spać. Zaczyna się powoli robić z tego histeria, w coraz większym stopniu pokazuje swoje niezadowolenie.
Obecnie potrafi płakać jakby ktoś ją strasznie bił, a do skutku (nawet do 30 min). Kładzie się przy tym i bije rękoma o podłogę, albo tupie nogami, wygina się. Z dziwnych zachowań to swojego czasu (jeszcze 2 mies temu) potrafiła uderzać tyłem głowy o ścianę, tapczan, czy cokolwiek co miała pod lub za głową. Nie były to mocne uderzenia - raczej dotykania, ale jak dla mnie i tak dość dziwne. Co najbardziej mnie zdziwiło w tych wszystkich opisach autyzmu to fakt, że dzieci te, mimo iż przytulają się, uśmiechają, całują swoich rodziców, to mówi się, że to nie jest prawdziwe okazywanie przez nich uczuć. To mnie trochę boli, bo ja odnoszę wrażenie, że córka szczerze do mnie lgnie, siada na kolana, przytula mnie, uśmiecha się, odpowiada na uśmiech, daje buziaczki. Co jest dziwne w tym wszystkim, to jest taka tylko wobec mnie. Jeśli ja jestem w domu, to tata jest "zwolniony ze służby". Przybiega do mnie jak jeszcze stoję w drzwiach i przytula się mocno, no i od tej pory "nie mam wolnego". Takie zachowanie nie występuje jednak, gdy tata przychodzi - w stosunku do niego jest obojętna.
Doczytałam się również, że niechęć do spania może być kolejnym objawem, a moja córka niestety "cierpi na bezsenność". Mogła nie spać cały dzień i pójść spać o 22, po czym wstać po dwóch godzinach i bawić się całą noc przy zgaszonym świetle, schodzić sobie wtedy po schodach na dół, siedzieć w domku z zabawkami, a potem wracać na górę i się kłaść. Obecnie wystarczy jej leżenie w łóżku, ale za to trzeba jej uzupełniać butelkę z piciem. W przeciwnym razie płacze aż do skutku. Średnio przesypia 3-4 całe noce w tygodniu. No i oczywiście nie mówi nic oprócz "gugu, gaga". Wydobyła ostatnio z siebie "mama","tata" ale kompletnie nie wie, co to znaczy. Po prostu tylko mówi te wyrazy. Dopiero od 3-4 miesięcy ponownie zaczęła reagować na imię (wspomnę tylko, że do 10-11 miesiąca rozwijała się bez zarzutów, reagowała za każdym razem na imię, bawiłyśmy się w kosi łapki, a kuku, nie ma - jest- a nagle jakby wszytko zapomniała, a nawet się cofnęła).
Strasznie trudno ją zmobilizować do wspólnej zabawy nawet tylko ze mną. Ucieka wtedy. Mam nadzieję, że o niczym nie zapomniałam. Starałam się bardzo szczegółowo opisać jej zachowanie. Ma miejsce w ośródku, gdzie córka została skierowana, czeka się od 3 do 6 miesięcy - wtedy będę znała dokładną diagnozę. Chciałabym się jednak nastawić jakkolwiek na to co nas czeka (na wyrok). Czy wg tego, co napisałam może Pani stwierdzić, czy jest to jakiś łagodny rodzaj autyzmu, czy bardziej poważny? Powinnam była spytać o to na spotkaniu z psychologiem, ale wtedy to była dla mnie czarna magia, a teraz musiałabym czekać na spotkanie z tłumaczem, bo jeszcze nie znam języka na tyle, aby się dogadać z nimi. Jej tata przyjął to do wiadomości, ale uważa, że ona jest dzieckiem, które po prostu potrzebuje czasu (bo tak się mówi, że każde dziecko rozwija się w swoim tempie). Ja natomiast chciałabym, aby to była prawda, ale te jej cofnięcie się i obecne dziwne zachowanie dają mi duże obawy. Kompletnie nie wiem co teraz robić? Jak się zachowywać wobec niej. Czy traktować ją jakoś łagodniej, czy pozwolić na więcej? Wtedy syn będzie czuł się pokrzywdzony.