Problem natury psychicznej

Witam:) yśle o wizycie u psychologa z pewnym problemem natury psychicznej. I nie wiem czy lepszy będzie psycholog czy psychiatra. Tak sobie myślę, że skoro problem leży w psychice to lepiej to psychiatry bo psycholog zajmuję się raczej jakimiś sytuacjami, z którymi sobie nie radzimy. Natomiast psychiatra kojarzy mi się z leczenie chorób psychicznych typ. schizofrenia. A to nie tego typu problem. Proszę więc o radę co będzie dla mnie lepsze psycholog czy psychiatra?
KOBIETA, 19 LAT ponad rok temu

Witam. Niestety nie napisała pani jaki to problem wiec trudno to określić. Psycholog może i zajmuje się jak to pani napisała sytuacjami ale nie tylko. Psycholog - psychoterapeuta zajmuje sie rowniez psychiką np nerwicami, zaburzeniami osobowości, uzaleźnieniami itd wiec warto wybrać się do psychoterapeuty a jeżeli on uzna źe wskazana jest wizyta u lekarza psychiatry to pania tam skieruje albo skorzystać z wizyty u lekarza rodzinnego który również powinien zaproponować odpowiednią drogę leczenia czy to u psychologa czy u psychiatry. Pozdrawiam

0

Dzień dobry, psycholog nie zajmuje się tylko problemami z którymi sobie nie radzimy, psycholog zajmuje się jak najbardziej badaniem, diagnozowaniem struktury psychicznej - jednak nie przepisuje leków. Nie napisała pani czego dotyczy pani problem. Zachęcam w takim razie do skonsultowania się w pierwszej kolejności z psychologiem, na pewno doradzi pani jakie mogą być dalsze kroki w leczeniu. Pozdrawiam.

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Czy jest problem natury psychicznej?

Witam, mam 20 lat. Od około 6 miesięcy borykam się z nieprzyjemnymi dolegliwościami. Wszystko zaczęło się od ataków paniki (tak sądzę). Zawsze kiedy wsiadałem do autobusu, do galerii, czy wracałem sam w otwartej przestrzeni bez ludzi to mój oddech stawał się szybki, chciałem jak najszybciej dostać się do domu, zdarzało się że zaczynałem po prostu biec, aby jak najszybciej trafić do domu. W między czasie zaczęły mi mrowić usta, trwało to raczej napadowo (nie zawsze łączyło się to z atakami paniki). Zacząłem bardziej obserwować swoje ciało, mrowienie przeszło również na prawy policzek, również napadowo, trwa to od kilku do kilkunastu minut. Zdarza się że nie odczuwam tego nawet kilka dni, później znów wraca. Miałem okres, że z rana czułem zatkanie gardła, spływanie wydzieliny, około 2 godziny po przebudzeniu to ustępowało.( poszedłem wtedy do internisty prywatnie, powiedział że wszystko jest w porządku i dostałem coś na gardło. Dodam również, że jestem alergikiem, mam alergie na roztocza kurzu i pylki traw. Następny epizod to zatkany nos, raz jedna dziurka, raz druga, wydaje mi się że wtedy tak się tym przejąłem, że moje mrowienie twarzy na długi czas ustąpiło. Poszedłem do laryngologa, stwierdzono naczynioruchowe zapalenie błony śluzowej nosa, dostałem steryd który używałem około miesiąc. (dziś juz jest lepiej, oddycham dobrze, bo po o tym nie myślę). W okresie jesiennym zauważyłem u siebie powiększony wezel chłonny, albo wezly w kącie żuchwy po prawej stronie. Dodam, że w tym miejscu mam zatrzymana do połowy ósemke, która dotyka zęba obok. Czy to może być od tego? Ta ósemka już od dłuższego czasu nie chce się wyżynać. Czuję silny lęk przed chorobą nowotworową, cały cza o tym myślę, cały czas dostaje ataków paniki, mam problemy ze snem, miewam koszmary i na niczym innym się nie mogę skupić, a trwa to już ponad pół roku. Trzęsą mi się ręce i nogi, znowu standard, kiedy o tym zapomnę albo jestem wśród znajomych to moje dolegliwości znikają, nie myślę o nich. Cały czas mi się przelewa w brzuchu, mam wzdęcia, czuję się strasznie psychicznie i nie wiem co mam robić. Podejrzewam, że to jest problem natury psychicznej, wiele na to wskazuje ale jednak mam z tyłu głowy, że jestem na coś poważnie chory, że umrę, boje się zasnąć, są momenty kiedy trzęsę się z tego strachu. Proszę o poradę, z góry dziękuję.
MĘŻCZYZNA, 21 LAT ponad rok temu

Witam Pana,
Objawy, które Pan opisuje wskazują na zaburzenia
lękowe z atakami paniki.
Zaburzenia lękowe, w tym ataki paniki, nie tylko
dezorganizują życie, ale też przynoszą poczucie
niepewności i zagubienia, ograniczają niezależność,
hamują aktywność społeczną i utrudniają normalne
funkcjonowanie w społeczeństwie, zabierając tym samym
całą radość życia.
Zaburzeniom lękowym często towarzyszy rozdrażnienie,
napięcie psychiczne, znaczne obniżenie nastroju,
nieumiejętność odpoczywania…
Każdy lęk, również ten związany z atakami paniki,
lęk o własne zdrowie czy lęk przed śmiercią, przyczynia się
do odczuwania różnych nieprzyjemnych objawów somatycznych.
W konsekwencji, ludzie cierpiący na zaburzenia lękowe,
ataki paniki, mogą odczuwać różne objawy wywołane
rozchwianiem równowagi układu wegetatywnego,
m.in. przyspieszony oddech, uczucie duszności,
uczucie drętwienia i mrowienia, ból w okolicach serca,
kołatanie serca, przyspieszone tętno, bóle głowy
i wiele innych dolegliwości, które jeszcze bardziej
potęgują ich lęk.
Jednak koncentrowanie się nawet na niewielkich dolegliwościach
powoduje, że lęk o zdrowie i o własne życie narasta
i co raz trudniej go ujarzmić.
Dlatego objawy nasilają się wtedy, kiedy Pan bardziej
o tym myśli.
Zaburzenia lękowe i ataki paniki są w pełnie uleczalne
na drodze odpowiednio dopasowanej psychoterapii.
Zachęcam Pana do podjęcia psychoterapii.
Terapeuta pomoże Panu uporać się zarówno z objawami
jak i przyczynami lęków i ataków paniki
oraz ich konsekwencjami, dzięki czemu
odzyska Pan spokój i radość życia.
Gdyby chciał Pan porozmawiać ze mną o problemie,
to zapraszam do kontaktu.
Istnieje możliwość konsultacji online,
np. za pośrednictwem komunikatora Skype.
Pozdrawiam serdecznie

Hanna Markiewicz,
psycholog,
e-mail: psycholog24x@gmail.com
tel. 505 075 298,
http://psycholog24online.pl

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Czy tylko próba zwrócenia na siebie uwagi, czy to już problem natury psychicznej?

Mam 19 lat. Za sobą 2 wizyty w szpitalu, w tym jedna była zamierzoną, lecz nieudaną próbą samobójczą po spożyciu alkoholu. Mój problem jest dość dziwny. Od ponad roku nękają mnie myśli samobójcze. Na trzeźwo udaje mi się jakoś funkcjonować, dużo pracuję, chodzę do szkoły, staram się spotykać z ludźmi (chociaż wcale nie czuję takiej potrzeby - robię to raczej w ramach zabicia czasu). Niestety nadal czuję, że zmierzam donikąd i że nic nie wynika z tego, że chodzę do pracy czy do szkoły - nie czuję się lepiej, nie rozwijam się, nie spełniam w żaden sposób. Wszystkimi tymi zajęciami staram się tylko zabić czas i myśli, które krążą mi po głowie.

Do niedawna czułam się całkiem szczęśliwa. Wolny czas zabijałam ciągłymi imprezami i spotkaniami z ludźmi. Pomógł mi kierunek wybranych studiów, który również mi się spodobał. Niestety od paru ostatnich imprez zauważyłam negatywną zmianę. Powróciły myśli samobójcze po alkoholu. Na trzeźwo jest to tylko stan przygnębienia, refleksji nad własnym życiem, lecz po alkoholu nabiera to wszystko absurdalnego znaczenia. Zaczynam wszystko widzieć w czarnych kolorach, a życie traci sens. Zamiast bawić się w klubie stoję, przyglądam się ludziom i zastanawiam się, z której barierki będzie łatwiej skoczyć, zaczęłam też wychodzić z imprez (choć jak do tej pory zostawałam zawsze na noc, szłam spać itp.) nad ranem. Potrafię wyjść o 3 w nocy i do 7 rano chodzić po mieście. Ostatnim razem wracałam tramwajem i zastanawiałam się czy jest otwarta na moim osiedlu jakaś nocna apteka.

Odpowiedź wydaje się pozornie prosta: NIE PIĆ i nie myśleć. Jednak nie jest to takie proste w moim wypadku. Otoczenie często zmusza mnie do wypicia alkoholu (nie dosłownie), prościej mówiąc: większość moich znajomych spędza wolny czas imprezując, więc robię to i ja, bo do tej pory myślałam, że to dobry sposób na oderwanie się od ciągłego myślenia i całej tej codziennej rutyny. Niestety ten rodzaj terapii nagle przestaje działać, a ja znowu popadam w obłęd, który zaczyna wkraczać w moje życie codzienne odbijając się tym samym na mojej pracy, szkole, kontaktach z innymi ludźmi (albo raczej ich brakiem) co prowadzi do jeszcze większego przygnębienia, nudy i rozmyślań nad brakiem sensu w tym wszystkim. Czekam i zastanawiam się tylko kiedy myśli samobójcze wejdą mi na głowę w życiu codziennym do tego stopnia iż zacznę podejmować działania destrukcyjne. Piszę to i zastanawiam się czy to tylko co jesienno-zimowa depresja, czy tylko próba zwrócenia na siebie uwagi i może wmawiam sobie to wszystko po raz kolejny, żeby się jakoś usprawiedliwić, czy to już problem natury psychicznej. Proszę o pomoc.

KOBIETA, 19 LAT ponad rok temu

Witam!

Od dłuższego czasu działa Pani autodestrukcyjnie. Alkohol i imprezy oraz zajmowanie się czymkolwiek, nie rozwiązują Pani problemów. Mogą je zagłuszać, ale problemy nadal są i wracają do Pani.

W takim wypadku należałoby rozpocząć psychoterapię. Wewnętrzne trudności są do pokonania. W trakcie psychoterapii ma Pani możliwość rozwiązania psychicznych problemów i konfliktów. Myśli samobójcze zwykle związane są z większymi problemami, niż jesienne obniżenie nastroju. Tym bardziej, że była Pani dwukrotnie w szpitalu, uważam, że warto rozpocząć spotkania ze specjalistą jak najszybciej.

Pozdrawiam

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty