Problem z przestawieniem się na normalne godziny snu
Witam! Mam następujący problem - zabrzmi on być może ciut dziwacznie, ale nie pisałbym o nim, gdyby nie był on dla mnie poważny. Odkąd pamiętam (poza dzieciństwem) byłem tzw. nocnym markiem. Chodziłem spać późno, wstawałem późno. Moja praca nie wymagała ode mnie nigdy zbyt wczesnego wstawania (poza krótkimi okresami, które wspominam dosłownie jak piekło). Same godziny się zmieniały, ale raczej nigdy nie byłem w stanie wyregulować się tak, żeby chodzić spać przed 3, i wstać przed 11-12. W chwili obecnej, od dobrych 6 miesięcy chodzę spać i zasypiam koło 5-6, wstaję po 14-tej. Było to o tyle wygodne, że prowadzę własną działaność - jako grafik, a to typowo nocna praca. Stało się to ostatnio jednak koszmarnie problematyczne. Po pierwsze - słabo się wysypiam, bo non stop ktoś mnie budzi telefonem. Po drugie - nie zdążam nic sensownego załatwić już, wszystko ciągle spycham na następny dzień. Po trzecie - wychodzę na kompletnie niepoważnego przed ludźmi, z którymi pracuję;) Po czwarte - śpiąc w dzień, jestem strasznie jakiś taki zmęczony, nawet jak nikt mnie nie budzi telefonami. Po piąte - wszystkie powyższe czynniki połączone z tym, że nie umiem tego zwalczyć, wpędzają mnie w depresję - codziennie rano budzę się na siebie wściekły i jednocześnie rozczarowany, że znów mi się nie udało wstać gdy zadzwonił budzik... Koszmarny sposób rozpoczynania dnia.
Podejmowałem kilka prób uregulowania tego - np. zarywając noc i kładąc się wcześniej następnego dnia (nawet o 21.00) - ale nic z tego nie wychodziło. Jeśli zarwę noc, to niestety zmęczenie mi się kumuluje i i tak budzę się w okolicach tej 14-tej. Nawet jeśli udaje mi się jakimś cudem raz czy dwa razy wstać wcześniej (choćby o 12), to zaraz potem wracam do poprzedniego schematu. Mam nieodparte wrażenie, że moja doba jest dłuższa niż 24 godziny - dla mnie idealny cykl czuwania to około 16-17 godzin, a snu to 9-10. Krótko mówiąc 'zablokowałem się' na tej 14-tej tylko dlatego, że to taka psychologiczna granica, po której jestem już bardziej na siebie wściekły niż śpiący, i po prostu muszę wstać. Przechodząc do sedna - szukam czegoś, co mi może pomóc. Nie interesują mnie żadne silne leki. Coś może ziołowego (tylko nie melisa, ona nie działa na mnie). Wiem, że można sobie powiedzieć, żeby po prostu zacząć się kłaść coraz wcześniej, ale po prostu nie działa to u mnie - jak się położę nawet godzinę wcześniej, to godzinę dłużej zajmuje mi zasypianie (normalnie zasypiam błyskawicznie). Czekam na rady:)