Problemy w szkole - odrzucenie przez kolegów
Witam, mam 17 lat i chodzę do 2 klasy liceum. Mam dość duży problem ze sobą, ze szkołą, z rodzicami i ogólnie z całym otaczającym światem. Zacznę od tego, że jestem jedynaczką. Upragnionym dzieckiem rodziców, bo przed moim urodzeniem moja mama urodziła synka, ale niestety po 20 dniach zmarł z powodu wady serca. Więc ukochana córeczka ma wszystko, nie mogę powiedzieć, że mi czegoś brakuje. Przez ostatnie 3 lata mieszkałam u babci przez tydzień, a na weekendy jeździłam do domu. W sumie lubiłam ten układ. Moja babcia jest emerytowaną nauczycielką, dziadek również. Było mi bardzo dobrze, a i z rodzicami nie miałam żadnych problemów. W szkole było, jak było, raz lepiej, raz gorzej, ale większych problemów nie miałam z nauką, czy też z towarzystwem. Miałam jedną przyjaciółkę, wierną, i jak myślałam do tej pory, na zawsze. Ale czas i moja głupota wszystko zmieniły.
Problem zaczął się praktycznie w maju. Miałam jechać z moją inną przyjaciółką, z którą też chodziłam do jednej klasy, na weekend majowy. Ale że miałam problemy z babcią, która w końcu zmarła (nie ta, u której mieszkam) nie pojechałam. Przyjaciółka nie miała problemu, znalazła zastępstwo. Ale że zbliżały się wakacje, zaczęłyśmy planować wspólny wyjazd. Udało się - znalazłam wspanialy domek, dość tani, obok działki moich dziadków. Moja paczka miała pojechać sama, a ja miałam dojechać wieczorkiem. Byłam wtedy na obozie, ale oni myśleli, że byłam gdzie indziej. Nie chciałam mówić im, że jadę na obóz, ot tak, sama z siebie chciałam mieć jakiś sekret :) Pojechali, ale że żadna z tych osób nie była pełnoletnia i nie mieli żadnego dowodu tożsamości, to zostali wyrzuceni z tego ośrodka. Wtedy mój dziadek pojechał po nich, przywiózł na działkę i moja babcia stwierdziła, że ich przenocuje i jutro pojadą gdzieś razem, i ona za nich poręczy! Ale oni: "Nie".
I po tym wszystkim nazwali mnie kłamczuchą i ogólnie wszystkim najgorszym. Została mi moja przyjaciółka. Niby wszystko OK, powiedziała, że sobie poradzimy, chociaż ona zawsze była z boku naszej paczki, ale nie pokłóciła się z nikim. Postanowiłyśmy zmienić klasę na równoległą. Powiodło się. Wszystko było OK, chociaż strasznie to wszystko przeżyłam. Bałam się chodzić po mieście, chciałam zmienić szkołę, ale rodzice mi nie pozwolili. Moja przyjaciółka, z którą przeniosłam się do innej klasy, również się na mnie obraziła. Szczerze mówiąc, nie wiem za co. Zostałam sama. Czuję się okropnie, chce mi się płakać, mam napady płaczu ogólnie, nie mam ochoty żyć i w dodatku mam wspólne lekcje językowe z moimi byłymi znajomymi, gdzie nie oszczędzają mi docinków. Żal mi z jednej strony tego wszystkiego, ale nie mam siły o to walczyć. Chyba na zawsze zostanę sama... Pomocy!