Rozstała się ze mną ukochana kobieta. Nie potrafię bez niej żyć. Ona już nie wróci. Jak mam sobie z tym poradzić?

Jestem żonatym mężczyzną. Od ponad 2 lat żyłem w nieformalnym związku z drugą kobietą. Byłem i jestem w niej zakochany do dziś. Byliśmy bardzo szczęśliwą parą. Spędzaliśmy ze sobą każdą wolną chwilę. Snuliśmy plany na naszą przyszłość. Kochaliśmy się bardzo. Mimo jej nalegań, nie rozwiodłem się z moją żoną. Uważałem, że dziecko, które z nią posiadam, potrzebuje ojca. Chciałem mieć jeszcze trochę czasu. Niestety, moja ukochana podjęła decyzję o odejściu. Powiedziała, że nie chce tak dalej żyć. Że chce mieć normalne życie. Chce mieć mężczyznę na co dzień. Prosiła mnie, bym uszanował jej decyzję. Prosiłem i nalegałem, by nie odchodziła. Powiedziałem jej również, że odejdę od żony. Niestety, nie chciała już o tym słyszeć. Powiedziała, iż 2 i pół roku to wystarczająco dużo czasu, by zmienić cokolwiek. Podjęła taką decyzję i już. Jest bardzo stanowczą i konsekwentną osobą. Odeszła... a wraz z nią zawalił się cały mój świat.

Wiem, że przez własną głupotę straciłem najbliższą mi osobę. Jednak postanowiłem uszanować jej decyzję. Dziś już się nie kontaktujemy ze sobą. Odeszła 3 tygodnie temu. Ja zaś nie potrafię się z tym pogodzić. Zamknąłem się w sobie. Wszystko dookoła mnie denerwuje. Przestałem sypiać, przestałem jeść. Nie potrafię znaleźć sobie miejsca. Myślę tylko o niej. Wspominam każdą chwilę, którą razem z nią spędziłem. Czuję, że nie wytrzymam tego dłużej... ona nie odbiera już moich telefonów. A ja nie mam z kim o tym porozmawiać. W ogóle nie mam z kim porozmawiać. Mieszkam razem z żoną i dzieckiem. Jestem tam ciałem, ale duchem w zupełnie innym świecie. Jest mi potwornie ciężko. Nie mam myśli samobójczych. I chyba ich nie potrzebuję, bo mój organizm sam sie wykończy. Nie mogę też znieść myśli, iż przy niej niedługo pojawi się nowy mężczyzna... to mnie jeszcze bardziej dobija. Zaczynam mieć kłopoty w pracy, nie koncentruję się zupełnie na niczym. Dopada mnie lęk. Pomóżcie mi.

MĘŻCZYZNA ponad rok temu

Witam Pana!

Obawiam się, że nie będzie Pan zachwycony moją odpowiedzią. Moim zdaniem, skoro zdecydował się Pan na związek małżeński i ma Pan w tym związku dziecko, to ponosi Pan odpowiedzialność za szczęście i bezpieczeństwo rodziny. Z psychologicznego punktu widzenia, ma Pan szczęście, że nieformalny związek się rozpadł, ponieważ prowadzenie podwójnego życia mogłoby przynieść Panu o wiele poważniejsze konsekwencje, niż uporanie się ze stratą. Zachęcam do przeczytania artykułów na temat skutków, jakie niesie za sobą rozwód, nie tylko dla zdrowia psychicznego i fizycznego małżonków, ale również dla całego życia dziecka.

Proszę zauważyć, iż żyjąc w dwóch związkach, krzywdził Pan nie tylko swoją żonę, ale przede wszystkim swoje dziecko i siebie samego. Ten fakt stanowił ogromne obciążenie dla Pańskiej psychiki, nawet jeśli nie zdawał Pan sobie z tego bezpośrednio sprawy.

Cieszę się, że szuka Pan pomocy. Myślę, że poradzi sobie Pan ze stratą, o ile znajdzie Pan cel i sens swojego życia. Myślę, że w Pana przypadku warto byłoby zastanowić się, jak wyjść z kryzysu tożsamości, który moim zdaniem leży u podłoża problemu. Sugerowałabym, aby umówił się Pan na wizytę z psychologiem, który specjalizuje się w kwestiach męskości i ojcostwa. Myślę też, że niegłupim rozwiązaniem byłaby psychoterapia małżeńska, jednak będzie ona miała sens dopiero wówczas, gdy przejdzie Pan okres żałoby i przy współpracy z terapeutą odkryje kierunek, w którym powinien Pan zmierzać. Bez jasno wytyczonego celu będzie Pan się miotał, a organizm rzeczywiście może w końcu powiedzieć 'basta'. Polecałabym też Panu przeczytanie książki pt. "Dzikie serce" J. Eldredge'a. Ta książa wielu mężczyznom pomogła podnieść się z niemal beznadziejnego stanu i dała siłę do walki o męskość i godność.

Pozdrawiam i życzę dużo sił!

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty