Skąd te myśli? Co mi jest?
Witam. Kilka lat temu pojawiły się u mnie dziwne objawy: strach przed dużym skupiskiem ludzi, ogromny stres przed wystąpieniami publicznymi, strach przed wyjściem w miejsca, gdzie jest większa liczba osób. Ostatnio też pojawiły się u mnie dziwne lęki. W nocy przed snem zaczęły nachodzić mnie różne myśli, a to o chorobie jakiejś, a to strach przed utratą kogoś bliskiego, a to strach przed czekającym mnie chrztem mojego dziecka... (czeka mnie niebawem chrzest mojej 4-miesięcznej córeczki). Strach przed chrztem polega na tym, że panicznie boję się przejścia przez cały kościół - paraliżuje mnie sama myśl o tym, że tyle ludzi będzie patrzeć na mnie... Tak nakręciłam się ostatnio przed snem tymi różnymi myślami, że momentalnie odechciało mi się spać, zaczęłam się cała trząść, nie mogłam się uspokoić i dojść do siebie, zupełnie nie wiedziałam, co się ze mną dzieje, zaczęłam się obawiać, że może tracę już rozum...
Postanowiłam udać się do lekarza psychiatry. Po naświetleniu mu mojego problemu, lekarz stwierdził, że cierpię na zaburzenia lękowe z napadami paniki. Powiedział, że przepisze mi leki dopiero wtedy, gdy skończę karmić piersią, że to jest jedyny powód, dla którego mi leków na razie nie da. Uspokoił mnie też, że po podaniu mi leków te lęki moje miną. Polecił mi także wizytę u psychologa jeszcze. Uspokoiłam się, że nie jest jeszcze ze mną tak źle. Uspokoiła mnie ta wizyta u lekarza. Do czasu... Po około 2 tygodniach od wizyty u lekarza zaczęły nachodzić mnie lęki związane z chorobą psychiczną. Cały czas boję się strasznie, że mogę na jakąś zachorować, nie wiem skąd te myśli się mi nagle pojawiły w głowie... Nie dają mi one normalnie funkcjonować :(:( Codziennie ogarnia mnie strach, że zachoruję na jakąś chorobę psychiczną, zamkną mnie w szpitalu, mąż mnie wtedy zostawi i będę zupełnie sama:(:(
Ostatnio też wcale nie układa mi się w małżeństwie, stale o głupotę jakąś kłócimy się strasznie z mężem, te kłótnie strasznie mnie wykańczają psychicznie, kiedyś po takiej kłótni potrafiłam się nie odzywać do męża po prostu, a teraz? Załamuję się zaraz każdą z nich i reaguję płaczem na każdą... Czuję, że nie daję już rady czasami, nie ogarniam już tego wszystkiego czasem, co się wokół mnie dzieje:(:( W dodatku od niedawna mam huśtawki nastrojów, straszne, zdarza się, że gdy wychodzę z dzieckiem na spacer, chce mi się płakać, bo nachodzą mnie same czarne myśli i to powoduje u mnie taki stan, gdy mąż mi zwróci uwagę w domu czy też któryś z członków rodziny, albo reaguje na to momentalnie złością i krzykiem, albo też zaczynam płakać. Gdy nie radzę sobie ze zrobieniem czegoś przy małej, też zaczynam reagować nerwowo i reaguję momentalnie płaczem. Nie mam ochoty wcale ostatnio oglądać ani tv, ani posprzątać w domu, nawet wykąpać dziecka mi się nie chce nawet już. Wszystko mi staje się obojętne... nie zależy mi, żeby ładnie wyglądać, potrafię chodzić nieuczesana w domu, nie umalowana, co kiedyś dla mnie nie do pomyślenia było... nawet kąpać ostatnio też już nie mam ochoty się... Wszystko widzę w czarnych barwach, obojętna się na wszystko robię, mam też strasznie obniżone poczucie własnej wartości.
Gdziekolwiek wyjdę i gdy ktoś na mnie spojrzy wydaje mi się zaraz, że zaraz wyśmieje mój ubiór lub mnie... Gdy idę z dzieckiem na spacer też wydaje mi się, że ludzie, którzy mnie mijają, za chwilę wyśmieją mnie i będą komentować na ulicy mój ubiór, wózek, jaki kupiłam dziecku itp... Do tego zrobiłam się strasznie nerwowa, byle głupota wyprowadza mnie z równowagi i to do takiego stopnia, że jak mnie coś zdenerwuje, to momentalnie płaczę i cała się trzęsę ze złości - rozdygotana aż jestem... Na rzeczy, na które kiedyś nerwowo nie reagowałam, które były mi obojętne, teraz bardzo nerwowo reaguję - trzęsąc się właśnie cała i reagując płaczem... Dodam jeszcze na koniec, że pojawiły się u mnie od paru dni bóle serca i zawroty głowy, a także brak apetytu... Co mi jest??? Czemu tak nerwowo reaguję na wszystko i skąd te myśli na temat choroby psychicznej? Czy nie dopadła mnie czasem depresja? :(:( Proszę o odpowiedź.