Śmierć rodziców, kłopoty w związku. Nie radzę sobie. Co robić?
Jestem w ciężkiej sytuacji, nie wiem, co mam robić, mam myśli samobójcze!!! Może zacznę od tego, że gdy miałem lat 19 poznałem dziewczynę. Wszystko się nam układało, byliśmy już razem 3 lata. Podczas tych trzech lat wykryto u mojej mamy raka piersi. Wtedy zacząłem być nerwowy, nie radziłem sobie z tym, ponieważ byłem bardzo związany z moją mamą, bardzo ją kochałem. Chwilę później musiałem iść do wojska. Podczas mojej służby dowiedziałem się, że moja mama ma raka złośliwego! Po 3 miesiącach mojej służby we wojsku zaręczyłem się z tą dziewczyną. Jej mama wtedy przebywała za granicą i moja przyszła żona miała okazję wyjechać i zarobić troszkę, więc postanowiliśmy, że wyjedzie i tak się stało. Pod koniec mojej służby w wojsku, gdy rozmawialiśmy przez telefon, czułem, że coś się psuje między nami. Zacząłem być zazdrosny! Ona mi mówiła, że ma bardzo fajnego znajomego, że może z nim o wszystkim porozmawiać, ale mówiła mi również, że to tylko przyjaciel. Wtedy zacząłem być jeszcze bardziej zazdrosny, ponieważ myślałem, że ja jestem tą osobą, z którą można o wszystkim porozmawiać! Wtedy przestała już tak często dzwonić. Byłem tym wszystkim bardzo załamany. Potrzebowałem jej wsparcia psychicznego, gdy moja mama była chora, ale nie miałem :( Pod koniec wojska byłem już wyczerpany psychicznie, nie dawałem sobie rady z tym wszystkim. Gdy tylko wyszedłem z wojska, moja mama już leżała tylko w łóżku, nie mogła już chodzić, nie mogłem na to wszystko patrzeć. Serce mi się łamało i nie miałem z kim już o tym porozmawiać. Miesiąc później moja przyszła żona przyjechała na urlop, więc pojechałem do niej i mówię co się dzieje, już nie chcesz być ze mną? A ona na to wszystko, że ona już ma dość mojej zazdrości i oddała mi pierścionek zaręczynowy, powiedziała, że musi odpocząć ode mnie, powiedziała, że jak minie jakiś czas, to może wrócimy do siebie. Wtedy poczułem, jakby mi się cały świat walił, naprawdę ją kochałem. W drodze powrotnej do domu chciałem popełnić samobójstwo, ale nie dałem rady. Zajechałem do domu z płaczem i zacząłem rozmawiać z mamą, i ona mi powiedziała, że będzie wszystko w porządku, ale ja dalej byłem strasznie załamany i ciągle myślałem o samobójstwie. Dzwoniłem do nie, ale nie odbierała. Chciałem porozmawiać, ale powiedziała, że już nie ma o czym. Mijał czas, a ja jakoś sobie z tym radziłem, chociaż było mi bardzo ciężko, ponieważ wszystko tak naraz się zawaliło, mama, dziewczyna itd. Pod koniec już było tak źle z moją mamą, że musiałem z tatą przebierać ją itd. To było straszne, jak w nocy przykrywałem się poduszką, ponieważ nie mogłem słuchać, jak moja mama stęka z bólu! To, co działo się w mojej głowie, to nie do opisania, nie mogłem nic zrobić, żeby jej pomóc! Pod koniec choroby mama dostawała morfinę na uśmierzenie bólu, ale i to czasami nawet nie pomagało. Po kilku miesiącach zacząłem sobie z tym wszystkim jakoś radzić (chociaż nadal ciągle co sobotę dzwoniłem do niej), wysyłałem SMS, że ją kocham i chcę to wszystko naprawić. Ale ona ciągle odpowiadała, że chce ode mnie odpocząć. Po jakimś czasie dowiedziałem się od jej brata, który tam przebywał z nią, że widział ją, jak się całowała z innym. Wtedy jak zwykle zadzwoniłem do niej w sobotę i zapytałem, czy ma mi coś do powiedzenia, ale ona mówi, że nie, więc zapytałem, co robiła z jakimś chłopakiem w samochodzie. Ona wszystkiemu zaprzeczała, powiedziała, że to nieprawda i ja jej uwierzyłem! Ponieważ zawsze mówiliśmy sobie prawdę. Ale dalej nie chciała wrócić do mnie. Po 3 miesiącach przyjechała znowu na urlop. Chciałem się spotkać z nią, ponieważ nadal coś czułem do niej, ale była jakaś dziwna, coś nie dawało mi spokoju, ale namawiałem ją, żebyśmy wrócili do siebie. Mówiłem, że wyjadę z nią, że zaczniemy nowe życie, i tak się stało. Zaczęliśmy być razem, ale to wszytko już nie było tak, jak kiedyś, było jakieś dziwne! Minął tydzień i ona musiała wrócić. Dzwoniliśmy do siebie, mówiłem, że mi ciężko, że z mamą jest coraz gorzej! Ona wtedy zaproponowała mi, żebym przyjechał do niej, że zarobimy sobie na nasze życie. Bardzo ciężko było mi podjąć tę decyzję. Pytałem tatę i mamę, ale oni mi nie zabraniali, mówili „jedź synu, zacznij sobie jakoś życie”, i tak się stało. Postanowiłem wyjechać, chociaż wiedziałem, że mojej mamie zostało tylko kilka miesięcy życia. Bilet kupiłem, ale do odlotu jeszcze miałem 3 miesiące. I w tym czasie zadzwoniła ona pewnego dnia i powiedziała, że to, co jej brat widział, to prawda i że jeszcze spała z nim! Gdy to usłyszałem, zatkało mnie, pomyślałem, czemu nie powiedziała mi tego, jak była na urlopie. To było naprawdę ciężkie dla mnie, zwłaszcza, że już podjąłem decyzję o wyjeździe, dałem juz wypowiedzenie z mojej firmy (podczas tej rozmowy nie wiem czemu, ale nadal mówiłem, że mogę jej to wybaczyć, że postaramy się, ale ona wtedy po raz kolejny powiedziała, że nie wie, co chce, że musi o tym wszystkim pomyśleć) i tak rozmowa się zakończyła. Postanowiłem wtedy, że i tak wyjadę, nie potrafiłem o tym wszystkim teraz powiedzieć moim rodzicom, oni mieli ważniejsze problemy (pewnie oni by mnie zatrzymali w Polsce, ale nie potrafiłem im tego powiedzieć, co zrobiła ona, NIE POTRAFIŁEM), ale postanowiłem sobie kogoś znaleźć. I tak się stało, znalazłem sobie dziewczynę, tylko że to było 3 tygodnie przed moim wylotem. Bardzo fajnie się mi z nią rozmawiało, pomagała mi z tym wszystkim sobie jakoś poradzić. I wtedy przyszedł dzień wylotu. To było straszne pożegnać się z mamą, ponieważ wiedziałem, że to może być ostatni raz ;( Gdy tylko przyleciałem, moja była dziewczyna strasznie chciała do mnie wrócić, ale ja mówiłem, że mam kogoś innego, że przyjechałem tutaj tylko na zarobek. Ale ona strasznie napierała. Widziałem, że zaczęło zależeć jej na mnie, że bardzo się stara (a ja również w głębi serca coś czułem do niej). Wróciliśmy do siebie, układało nam się, było wszystko w porządku, aż do momentu, w którym mój tata zadzwonił i powiedział, że mama nie żyje! Zaraz kupiłem bilet i pojechałem na pogrzeb mamusi. Nie mogłem się z tym pogodzić, że nie było mnie przy niej, było mi bardzo ciężko. Zacząłem być strasznie nerwowy, zaczęły się kłótnie, ale jakoś staraliśmy się stawić temu czoła. Wtedy po 5 miesiącach przyjechałem z moją dziewczyną do Polski do mojego taty. Tata był dalej bardzo załamany po śmierci mamy, ale nigdy nie przypuszczałem ani nie dawał po sobie poznać, że zrobi takie coś. Popełnił samobójstwo. Znalazłem go i odcinałem. Cały się trzęsłem, ale próbowałem go z całych sił reanimować, ale już było za późno, był już strasznie zimny. Wtedy straciłem kolejną osobę. Nie radziłem sobie z niczym, byłem bardziej nerwowy, wszystko mi nie pasowało, wyprowadzało mnie z równowagi. Bardzo się starałem jakoś z tym wszystkim radzić, ale to mnie przerastało, wałczyłem, żeby nie być taki nerwowy dla mojej dziewczyny, chciałem to wszystko zrobić, ponieważ bardzo ja kochałem. Postanowiliśmy, że chcemy mieć razem dziecko, ja też bardzo byłem za tym. Chciałem mieć własną rodzinę po tym wszystkim, co się stało. Chciałem zapomnieć o tym wszystkim, chciałem zacząć życie na nowo!!! Moja wtedy narzeczona zaszła w ciążę. Ja niestety byłem strasznie nerwowy, nie mogłem o tym wszystkim zapomnieć, krzyczałem na nią, wszystko mi nie pasowało, byłem okropny, żałuję tego strasznie. Wzięliśmy ślub, ale nasze życie nadal się nie układało, ciągle jakieś problemy. Nadal byłem nerwowy. Naprawdę starałem się, ale nic mi nie wychodziło. NIC. Robiłem kolacje romantyczne, wychodziliśmy gdzieś do restauracji itd., ale nadal były dni, że czasami wszystko mnie wyprowadzało z równowagi! Chciałem bardzo z tym przestać, ale nie wiedziałem jak. Podczas kłótni mówiłem, żebyśmy się rozwiedli. I tak również ostatnio było, powiedziałem podczas kłótni, żebyśmy się rozwiedli i wtedy ona powiedziała, że już ma mnie dość, że jak na razie nie chce być ze mną. Nie odzywamy się, mieszkamy razem. Błagałem ją, że już tak nie będzie, ale ona nic. Nie wiem po prostu czemu ja tak robię, czemu tak się zachowuję, przecież ją kocham i mi zależy na niej. Ale teraz już nie wiem, czy nie jest za późno. Powtarzam jej, że chcę to wszystko naprawić, ale ona mówi, że już jest za bardzo tym wszystkim zmęczona, że jak na razie nie chce być ze mną!!! A ja naprawdę nie mam już teraz nikogo, nie wiem, co mam robić, żeby to wszystko naprawić. Mam nawet teraz myśli samobójcze, że jak nie wróci do mnie, to skończę ze swoim życiem, ponieważ wtedy nie będę już miał nikogo. Proszę o pomoc.