Trudne relacje z matką
Witam. Mam poważne problemy z moją matką. Mieszkam z nią i moim tatą, mój brat uczy się za granicą. Moi rodzice mają własne 2 kioski, działalność jest na matkę. Jak mówi mój tata, problemy z roku na rok narastają, jest coraz gorzej. W kiosku siedzi od rana do wieczora, przychodzi tylko na obiad. Robi awantury za wszystko, nawet za to że moja przyjaciółka nie powiedziała jej Dzień Dobry (pomijając to, że moja przyjaciółka ma poważną wadę wzroku i nawet w okularach tak dobrze nie widzi). Moja matka przyczepia się do wszystkiego, przez to ja też zaczynam się zachowywać jak ona. Robi awantury przynajmniej raz na tydzień, a kiedy ma miesiączkę to cały tydzień, problem w tym że po awanturze zachowuje się tak jakby się nic nie stało.
Piszę to ponieważ ostatnia sytuacja tak mną wstrząsnęła... Dokładnie 3 grudnia zmarł mój dziadek. Moja matka wiedziała o tym już od dawna, wszyscy byliśmy na to przygotowani. Mój brat, który mieszka we Włoszech chciał koniecznie przyjechać i także się stało. Zrobiliśmy to za jej plecami. Po tym gdy się dowiedziała, że przyjeżdża, była straszna awantura w domu i kiosku, podały słowa z jej ust, takie jak po co ten bachor przyjeżdża! Za dużo macie pieniędzy?! Mi na opłaty nie wystarczy! Jeszcze mnie popamiętacie ty sku******y jedne, wystarczy że tą dz***ę muszę oglądać! Nie będę patrzeć na te twoje krowy siostry! One mają mnie za nic, jestem dla nich nikim rozumiesz? On tu przyjeżdża tylko dla popisówy! No bo oczywiście państwo (nazwisko) muszą się popisać jakże by inaczej! I wiele wiele innych...
W poniedziałek był różaniec za mojego zmarłego dziadka, dokładnie wiedziała, że jest na godzinę 16 i że mogłaby zdążyć gdyby tylko chciała. Normalnie przychodzi do domu o 13, więc mogła spokojnie wyjść przed 16, ale przyszła do domu po 15 i jeszcze zrobiła mi awanturę, że my nie musimy iść, że mój tata powiedział my nie musimy być w poniedziałek, a było inaczej, powiedział TY nie musisz iść w poniedziałek jak nie chcesz. Mój tata aż się rozpłakał jak dowiedział się, że nie może pójść. We wtorek (dzień pogrzebu) różaniec był na godzinę 13, a pracownicy kazała przyjść na 13. Uznała, że my wszyscy nie musimy na to iść. Mój tata zainterweniował, zadzwonił do pracownicy i powiedział że ma przyjść na 12. Przyjechaliśmy po matkę, ale ta nie chciała wejść do samochodu, więc poszła na piechotę. Do domu zapukała i chamskim głosem zapytała się, czy pan domu pozwala mi wejść? Przez cały czas kiedy miała się szykować, robiła zupełnie coś innego, to coś myła, to zamiatała, ale unikała by miała się przygotowywać. Jednak po jakimś czasie zaczęła się ubierać. Podjechaliśmy pod kościół i w tym czasie z samochodu wychodził starszy brat mojego taty, nie rozmawiają oni ze sobą od lat. Weszliśmy do kościoła, zaczął się różaniec, nic nie mówiła i w połowie wyciągnęła telefon by go wyłączyć, wtedy włączył się głośny dźwięk. W czasie mszy gdy była komunia poszła do niej moja przyrodnia siostra, córka mojego ojca z poprzedniego małżeństwa - moja matka jej nienawidzi, a ona sama nie rozmawia z nami od bardzo dawna. Wtedy moja matka dostała szału, zaczęła się trząść i płakać.
Po mszy gdy szliśmy za trumną, moje ciotki zawołały mojego tatę, by poszedł po swojego 95-letniego wujka, by go zawieźć na cmentarz. Moja matka o tym nie wiedziała i gdy ja szłam za trumną i płakałam z rodziną ona do mnie podeszła i głośno gdzie jest ojciec, gdzie on sobie poszedł i mnie zostawił? Gdy już weszliśmy do samochodu i wyjeżdżaliśmy, zauważyła ona, że moja siostra chciała wyjechać, wtedy ona szybko za kierownicę i nacisnęła klakson, by oni nie wyjechali. Zaczęła wszystkich wyzywać, a ja już nie mogłam tego wytrzymać, ona wpadła w taki amok, nic do niej nie docierało. Kazałam tacie zawieźć ją do domu i tak też zrobił, ale ona nie chciała wyjść z samochodu, więc ja wyszłam i otworzyłam jej drzwi i ją sama wyciągnęłam i odjechaliśmy. Baliśmy się co może zrobić na cmentarzu. Po wszystkim zachowywała się jakby nic się nie stało. Teraz szuka wymówek, które są żałosne. Mój tata nigdy nie chciał się z nią rozwieść, bo miał nas, a my tego nie chcieliśmy. Teraz to już się nawet zgadzamy. Problem w tym, że nie jesteśmy pełnoletni (tata nadzoruje to co teraz piszę), a tata nie ma pracy oprócz kiosku. Brat ma drogą szkołę i tata ma też już prawie 50 lat. Nie wiem jak dalej poradzimy sobie z tą kobietą, wieczne mnie wyzywa i dalej będzie, a ja czuję się coraz gorzej. Proszę o pomoc!