Uczucie zimna i pieczenia w klatce piersiowej
Witam serdecznie, zwracam się z takim oto problemem. Otóż od paru miesięcy, bardzo dziwnie się czuję, jakoś tak nieswojo, czasem nie mając zajęcia jakby czekam co zaraz mi się stanie. Przyznam, że czasem się dzieje. Odczuwam kłucie w lewym boku, pod żebrami oraz kłucie lub pieczenie w klatce piersiowej, którego nie potrafię zdefiniować, niby piecze, niby mrowi, niby czasem czuję coś jakby zimno. To nie wszystko czasem towarzyszy temu ból głowy albo występuje on osobno. Wspomniany ból głowy ma charakter jakby miejscowego ucisku, pojawia się czasem też przy odchyleniu głowy do tyłu. Ponadto odczuwam ucisk w gardle, na wysokości krtani, coś jakby tam "siedziało". Dodam, że miałem usuwanego tzw. trzeciego migdała, a te pozostałe są podobno notorycznie powiększone, ale nigdy wcześniej nic takiego nie odczuwałem. W sumie bóle można znieść, ale najgorsze jest uczucie psychiczne, wyczekiwanie na ból, uczucie rozbicia i niepokoju. Dochodzą do tego postrzykiwania w łydce, uczucie drętwienia kończyn. Zaznaczam, że pojawia się to głównie gdy siedzę przed komputerem lub telewizorem. Pracuję fizycznie, grywam w piłkę i wtedy czuje się bardzo dobrze, nie czuję bym szybko się męczył, nie dostaję zadyszek itp. Zauważyłem jednak, że na zdrowiu podupadłem 3 lata temu, gdy zachorowałem na anginę, gdzie jako powikłanie pojawił się ropień okołomigdałkowy. Po konsultacji z laryngologiem otrzymałem ten sam antybiotyk, co od lekarza rodzinnego jednak w formie zastrzyków. Pod koniec przyjmowania i nieco ponad tydzień po zakończeniu antybiotykoterapii odczuwałem ból w plecach, prawdopodobnie w nerkach. W styczniu br. miałem echo serca, nie wykazało nieprawidłowości, podobnie jak to, gdy miałem około 15 lat, na które zostałem skierowany po wizycie u gastrologa, który to z kolei usłyszał jakiś tam szmer. Według tłumaczenia kardiologa podczas tamtego badania, to jakaś struktura, jakby ścięgno w komorze, które rośnie pionowo u mnie jest poziomo, stąd obijająca się o nie krew powoduje owy tajemniczy szmer, poza tym oba badania nie wykazały problemów, a jedynie ostatnie przyspieszoną pracę serca i podniesione ciśnienie. Uważam jednak, że te były spowodowane silnym stresem przed badaniami oraz problemami bliskiej mi osoby. Czy jeśli połączyć fakt bolących nerek z wciąż bolącym jądrem i uciskiem w gardle wynikać może jakiś problem natury hormonalnej? Dodam, że jądro boli najczęściej podczas aktywności fizycznej, a w samej mosznie o okolicy lewego jądra da się wyczuć jakieś dziwne struktury, jakby guzy, czy przerośnięte żyły. Może to jednak problemy z kręgosłupem, ten ból głowy przy odchylaniu, oraz silne rwanie w odcinku lędźwiowym gdy kładę się spać prosto, na plecach. Może to jednak nieuzasadniona nerwica, odziedziczona po matce (ta ma także problemy z niedoczynnością tarczycy)? Wydaje mi się, że gdybym miał problemy z sercem lub naczyniami nie byłbym w stanie biegać za piłka w temperaturze ponad 30 stopni lub przez 8 godzin prowadzić wózka widłowego. I chyba jednak echo lub multum prób wydolnościowych coś by wykazało? Jeszcze co do mnie, to mam 22 lata, nie mam nadwagi, choć od czasu leczenia kontuzji sportowej odżywiam się gorzej, pozwalam sobie na więcej piwa, przybyło trochę brzucha i tyle. Nie zażywam żadnych leków, sporadycznie na alergię Z*** oraz A***. Z góry dziękuję za zainteresowanie.