Uzależnienie dziecka od mamy
Witam!
Jestem mamą półtorarocznego chłopca. Po jego urodzeniu do pracy wróciłam dość szybko, karmienie piersią skończyłam, jak miał 10 miesięcy. Kiedy jestem w pracy, mały zostaje z teściem i teściową. Mój problem polega na tym, że od jakiegoś czasu (ok. 3 miesiące) Bartek nie odstępuje mnie na krok. Nie mogę nawet iść do toalety, bo stoi pod drzwiami i wyje. Wiem, że kiedy zostaje z teściową czy z moim mężem, potrafi sam się sobą zająć przynajmniej przez jakiś czas. Natomiast kiedy ja jestem w domu, cały czas jest przy mnie, nie mogę nic zrobić, najbardziej mu odpowiada, kiedy jest u mnie na rękach albo na kolanach. Jeśli w domu są inni domownicy, nie da się nikomu dotknąć, a cóż dopiero wziąć na ręce, tylko mama i mama...
Mam też poważny problem ze snem. Dotychczas spał (śpi) ze mną. Próbowałam go nauczyć zasypiać w łóżeczku i przez moment myślałam, że mi się udało. Kładę go do łóżeczka, a sama kładę się na łóżku obok, czekając aż zaśnie. Przez pierwszy tydzień był płacz i złość, ale potem zaakceptował nową sytuację i wszystko było dobrze przez jakiś tydzień, pomijając fakt, że się budził kilka razy w nocy. Ostatnio jednak, znowu jest problem. Po położeniu go do łóżeczka czekałam zawsze jakieś 2-3 minuty od momentu, kiedy przestawał się wiercić i wychodziłam z pokoju. Niestety, Bartek zorientował się o co chodzi i potrafi leżeć bez ruchu nawet przez 15 minut, kiedy tylko wstanę, żeby wyjść, zrywa się na równe nogi i nic już nie pomaga, muszę go wziąć do łóżka i tam uśpić. Próbowałam go 'przetrzymać', ale płakał tak przeraźliwie, że dostał spazmów i myślałam, że się udusi, po 2 godzinach skapitulowałam. Jeśli nawet jakimś cudem zaśnie w łóżeczku, budzi się po około 1,5-2 godzinach i muszę go wziąć do łóżka. Odkładanie go po zaśnięciu, też nie jest rozwiązaniem, bo mały cały czas 'sprawdza', czy jestem obok i jeśli mnie nie ma, to sytuacja się powtarza. Zostawianie go w pokoju samego po położeniu do łóżeczka jest niemożliwe, bo Bartek próbuje z tego łóżeczka wychodzić, podnosi nogę i przekłada ją przez poręcz łóżeczka, boję się, że jak wyjdę, to wypadnie.
Zaczynam być coraz bardziej zmęczona tym wszystkim, nie wiem już, co mam robić. Zawsze poświęcałam mu sporo czasu, więc nie mógł się czuć zaniedbany. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że sytuacja się 'pogłębia', Bartek uzależnia się ode mnie coraz bardziej, w dodatku traktuje mnie jak swoja własność. Jeśli nie robię tego, co on chce, to się złości i mnie bije, drapie, gryzie... Ja oczywiście nie pozwalam na to, odkładam go w bezpieczne miejsce, żeby się wyzłościł i tłumaczę, że tak nie wolno robić, niemniej jednak mam poczucie, że nie radzę sobie z całą tą sytuacją. Nie wiem, czy to jest jakiś okres w jego życiu, który sam minie czy też coś z tym trzeba zrobić.
Z góry uprzejmie dziękuję za odpowiedź.