Wiecznie smutna
Mam 15 lat, chodzę do 3 klasy gimnazjum. Od 3 klasy podstawówki do 1 klasy gimnazjum miałam zawsze świadectwo z paskiem. Byłam wesoła i wyróżniałam się wśród innych uczniów. Teraz jest zupełnie inaczej. W pierwszej klasie gimnazjum, miesiąc po rozpoczęciu nauki w nowej szkole, kompletnie się załamałam i od razu złapałam zapalenie płuc. Było zbyt dużo nauki, nowych uczniów, dla których mogłabym w ogóle nie istnieć, i nauczycieli, którzy do dziś nie mają pojęcia, jak mam na imię. Kiedy wróciłam po chorobie do szkoły, było jeszcze gorzej, zaliczyłam wszystkie sprawdziany, ale było ich ciągle więcej i więcej. Najgorsze było to, że nie miałam z kim porozmawiać, nawet teraz (dwa lata później) z nikim się nie zaprzyjaźniłam. Bardzo często po powrocie do domu płakałam.
Chorowałam kilka razy w roku, po trzech dniach zwykłej infekcji dostawałam zapalenia płuc i miesiąc spędzałam w domu, bo antybiotyki nie pomagały. Miałam już robione badania krwi, brałam witaminy i żelazo, ale nadal dość często choruję (w tym roku może mniej, bo w wakacje nie byłam chora). Do tego wszystkiego przez te dwa lata prawie codziennie było mi niedobrze, czasem nie mogłam pójść do szkoły, bo tak bardzo chciałam zwymiotować, ale nie mogłam. Po pewnym czasie nie miałam już mdłości, ale bardzo potwornie bolał mnie żołądek, jadłam len - nie pomogło.
W te wakacje mama posłała mnie do pani psycholog - zanim się z nią spotkałam, cały dzień płakałam i spóźniłam się na nasze spotkanie. Rozmawiałyśmy tylko o tym, dlaczego nie chcę chodzić do szkoły i o tym, że za dużo śpię i mało się uczę. Powiedziała mi tylko, że mam się pozbierać i w tym roku na pewno będę miała lepsze oceny, że to tylko zależy ode mnie. Mam problemy ze snem – późno zasypiam, zazwyczaj ok. północy, czasem ok. 2. W weekendy mogę spać cały dzień. Kiedy jestem chora albo wagaruję, to zostaję w domu i spędzam w łóżku całą noc i dzień. W wakacje leżałam 3 tygodnie bez wychodzenia z domu.
Moja mama brała wyciąg z dziurawca, bo źle się czuła, teraz dostaje jakieś leki na receptę na menopauzę, ale nie rozmawiała ze mną o tym, bo o niczym mi nie mówi. Do tego miała chorą tarczycę, moja siostra również. Bardzo możliwe, że ja też mam z nią problemy i dlatego jestem wiecznie smutna. Wiem, że powinnam iść do lekarza, ale przecież już byłam i nie ma problemu. Nie potrafię iść do lekarza ani pedagoga szkolnego. Jeśli pójdę, to będę miała zapisaną wizytę w dokumentach? Z mamą od 3 tygodni nie zamieniłam ani słowa. Z tatą rozmawiam tylko o tym, że trzeba włączyć ogrzewanie i ciężko z nim porozmawiać o czymś innym (bo on się bardzo denerwuje, cokolwiek mu powiem).
Mama zawsze uważała, że ja wcale nie mam problemów, że nastolatka ma cudowne życie i powinnam się nim cieszyć. Kiedy powiedziałam jej, jak źle się czuję, nakrzyczała na mnie i powiedziała, że mam jej nie zawracać głowy, bo ma własne, poważniejsze problemy. Dodała, że porozmawiamy o tym, jak znajdzie czas. Minęło dużo czasu, nie porozmawiałyśmy o tym… Niektórzy wiedzą o tym, jak bardzo jestem smutna i powtarzają, że to na pewno minie, że wszyscy w moim wieku przechodzą coś takiego. Wszyscy myślą, że przesadzam. W klasie uważają mnie za wielkiego lenia, a ja naprawdę nie mogę się skupić na nauce, na zrobieniu zadania, mimo że bardzo się staram i próbuję.
Kiedy po szkole kładę się do łóżka, później nie jestem w stanie z niego wstać. Nie mogę się zmobilizować do niczego. Od miesiąca nie mam ochoty nawet robić rzeczy, które kiedyś sprawiały mi przyjemność. Nie jem obiadów, czasem zapomnę o śniadaniu, jem tylko drugie śniadanie w szkole, bo jeśli nic nie zjem, to brzydko pachnę. Czasem napcham się tylko chlebem, jem same jogurty, nic konkretnego. W tym roku szkolnym już nie boli mnie żołądek (czasem jest mi niedobrze), ale dużo lekcji już opuściłam.
Od miesiąca każdego dnia płaczę. I jeszcze bardziej chce mi się płakać, kiedy pomyślę, że w niczym nie jestem dobra. Teraz tyle osób w moim wieku śpiewa, tańczy, uprawia sport, a ja całymi dniami leżę w łóżku i sobie płaczę. Nawet ocen nie mam dobrych (z przedmiotów ścisłych mam same 5, ale nie jestem z niczego wybitna, a z pozostałych przedmiotów ledwo wyrabiam). Bardzo się boję, bo jestem w ostatniej klasie i jeśli teraz będę miała złe oceny, to nie dostanę się do dobrej szkoły i może mnie to jeszcze bardziej załamać. Przepraszam, że tak bardzo się rozpisałam i ktoś biedny to w całości przeczyta. Pozdrawiam, NN