Wszystkiego mam dosyć i wszystko mnie przerasta
Witam. Mam prawie 18 lat i jestem mężczyzną. Miewam dosyć często problemy z samym sobą (załamuję się itd.) Jestem w trakcie nauki i starałem się, by mieć jakieś zadowalające oceny, działałem na rzecz szkoły. W pewnym momencie wszystko zaczęło się sypać. Nie spałem po nocach, by nadążyć z różnymi pracami, by mieć jakąś tam podwyższoną ocenę, jednakże im bardziej się starałem, tym bardziej odwrotny był skutek moich prac. Zaczęły spadać mi oceny, a co gorsza, to szkoła miała gdzieś to, co dla niej robię (reprezentowanie jej w konkursach, prowadzenie gazetki szkolnej). Nauczyciele nie zwracali uwagi na to, że nie śpię po nocach, nie mam czasu dla siebie, bo chciałem wypaść na konkursie jak najlepiej (co również mogłoby podwyższyć reputację szkoły). Zostałem zawalony materiałem i nie mogłem poświęcić czasu dla znajomych. Po kilku dniach, gdy zdobyłem trochę tego czasu, pomogłem paru osobom w ich problemach, jednakże ci po kilku dniach po prostu odwrócili się do mnie "zadem", gdy ja byłem w potrzebie. Poczułem się niepotrzebny, odrzucony i załamałem się. Zrezygnowałem ze wszystkiego, wypisałem się z gazetki (gdzie byłem redaktorem naczelnym), zrezygnowałem z uczestnictwa w konkursie, ponieważ stwierdziłem, że jak szkoła ma mnie gdzieś, to ja też będę miał ją gdzieś. Nie rozmawiam z nikim, gdyż straciłem ufność do wszystkich ludzi. Sypiam podczas dnia (choć wcześniej mi się to nie zdarzało), bo po prostu nie mam siły już na nic i wszystko mnie przygniata. Nie wiem, czy powinienem iść do psychologa, czy po jakimś czasie może mi to przejdzie. Wspomnę, iż takie załamania nastroju mam w pewnych odstępach czasu. Przeważnie w okresie jesień-zima. Nie wiem, jak to u psychologa wygląda (nigdy nie byłem, a z nikim nie rozmawiam o swoich problemach emocjonalnych, bo jest mi po prostu głupio, a tym bardziej głupio mi będzie rozmawiać z osobą obcą). Niegdyś zawsze sam musiałem radzić sobie ze swoimi problemami, jednakże teraz robi się to męczące. Czasem zastanawiam się, jakby to było, gdyby mnie nie było i czy po prostu to wszystko ma jakiś sens. W moich oczach to życie zaczyna tracić ten sens, skoro wszyscy mają mnie w czterech literach. Jeżeli ktoś potrzebował pomocy, to ja zawsze pomogłem, lecz jeżeli ja jej potrzebuję, to nagle nikogo chętnego nie ma. Mam w sobie kilka tajemnic, których nie mogę przed nikim ujawnić, bo wiem, że zostanę na 100% odrzucony od społeczeństwa, a wtedy to już chyba tylko lina...