Wybuchy złości powodowane nerwicą?
Zawsze miałam problem z emocjami. Wybuchałam w złości i ciągnęłam kłótnie na siłę, używając argumentów, których później żałowałam. Chwilami udawało mi się nad tym panować, ale np. przed maturą nie dawałam rady - zostawił mnie wtedy chłopak, tłumacząc, że dość ma mojego czepiania się, itd. Później, przed długi czas umiałam nad tym jednak panować.
Ostatnie pół roku mieszkałam z chłopakiem (tym samym, gdyż zeszliśmy się i byliśmy wtedy ponad 4 lata razem).Pracowałam, studiowałam zaocznie i niestety, prawie codziennie dochodziło do kłótni. Znosił to w spokoju, ale mówił co mu przeszkadza i czy ja muszę sprawiać tyle bólu. Było mi źle, próbowałam coś zmienić, ale bez skutku. Mówiłam sobie nawet jak powinnam postępować, ale straciłam pracę, miałam dużo egzaminów, pisałam pracę dyplomową i zaczęły się moje problemy ze zdrowiem. Bolało serce, głowa, czułam duszność. Dostałam leki i trochę przechodziło (również moje wybuchy złości i histerie). Niestety, on nie wytrzymał. Powiedział, że nie potrafi znieść mojego charakteru i że chyba jesteśmy niedobrani (po prawie 5 latach).
Wróciłam do mamy... i wybuchłam w ten sam sposób, jak na niego przez ostatnie pół roku. Złamało się coś we mnie, gdy mama przyznała, że mój wybuch był zupełnie bez sensu. Po 5 minutach kłótni nie wiedziałam nawet o co się kłóciłam. A powiedziałam dużo przykrych rzeczy. Gdy przyjrzałam się temu, widzę, że coś ze mną nie tak. Stresuje mnie każda sytuacja (nawet to, że rano muszę jechać coś załatwić) i płaczę, gdy nie jest po mojej myśli. Wciąż mówię ludziom, że nie rozumieją mnie, nie wiedzą jak ja się czuję. Dodatkowo mam takie objawy jak uporczywe drapanie się, przygryzanie policzków, bezsenność, bóle głowy, żołądka itd. Czytałam, że to może być nerwica. W przyszły piątek mam wizytę u psychiatry, ale już teraz wmawiam sobie chorobę i wolałabym wiedzieć, jak może brzmieć wstępna diagnoza.
Z góry dziękuję za pomoc.