Załamałem się, ale nie chcę brać leków
Witam, Nazywam się Daniel, mam 26 lat. Przed chwilą założyłem tu konto i mam nadzieję, że piszę w odpowiednim dziale. Ostatnio zastanawiam się czy nie dopadła mnie mała depresja.Zaczęło się w zeszłym roku, kiedy po skończeniu studiów zdecydowałem się na kontynuowanie edukacji w innym mieście.Miałem wtedy dziewczynę, czułem coś do niej, ale nigdy nie potrafiłem jej o tym powiedzieć, cały czas zwodziłem ją że może jednak nie wyjade na studia, ale jednak stało się, pewnego dnia powiedziałem jej, że wyjeżdzam, że będziemy się rzadziej spotykać.Na poczatku zamieszkałem w innym mieście z dwoma znajomymi, ale tak to całkowicie nowe środowisko, nowi ludzie, nowi miejsca.Jako, że zostałem przydzielony na studiach do istniejącej już grupy, był problem z integracją, wszyscy się już znali, a mnie traktowano z góry jako "nowego" i raczej ciężko było mi nawiązać z kimkolwiek kontakt.Czułem ogromną presję otoczenia, rówieśnicy na studiach cały czas starali się udowodnić mi, że jestem gorszy, ja natomiast wcześniej studiując troche inny kierunek starałem się za wszelką cenę im dorównać, ambicja nie pozwalała mi być gorszym.Przez to moje stosunki z dziewczyną się pogorszyły.Pewnego dnia mocno pokłóciliśmy się i stwierdziliśmy, że to koniec.Po opadnięcu kurzu stwierdziłem jednak że ją kocham i za wszelką cenę starałem się do niej wrócić, jak się później okazało nieskutecznie.Od tamtej pory zauważyłem że wszystko leci w dół po równi pochyłej.Za wszelką cenę starałem się odreagować odrzucenie przez dziewczynę, wplątując się w krótkie związki z góry skazane na porażkę, w pewnym momencie zauważyłem że moje życie zrobiło się strasznie schematyczne: na codzień uczelnia, praca i nauka, w weekend picie na umór z kumplami i imprezy.Byłem niedawno temu w jednym związku, ale całkowicie nie potrafiłem się zaangażować, a przykro jest mi tym bardziej, że druga osoba jednak się zaangażowała.Nie potrafiłem tak funkcjonować, musiałem z nią zerwać przez co miałem ogromne wyrzuty sumienia.Zauważyłem, że w ogóle nie potrafię się zaangażować w związek, w chwili kiedy staje się on poważny o prostu uciekam, lub od razu blokuje uczucia i szukam w dziewczynie na siłę wad, tylko po to żeby się nie angażować, bo z góry zakładam, że to się nie uda i że będę cierpiał.Ostatnio praca bardzo mnie męczyła, czułem że się wypaliłem i nie mogę dalej tego robić, rzuciłem to.Obecnie mieszkam sam, właściwie nie mam znajomych (2 z nich nie ma nigdy czasu i spotykamy sie co najwyżej co któryś weekend żeby się napić), nic nie robię, semestr na uczelni się skończył, szukam bezskutecznie pracy i prawdę mówiąc całymi dniami nic nie robię, bo nie mam nic do roboty.Wiem z góry jak będzie wyglądał kolejny dzień, właściwie to nawet nie chce mi się wstawać z łóżka, na niczym mi nie zależy, nie odczuwam przyjemności z niczego i nic nie sptawia mi radości.W dodatku odcinam się od ludzi, unikam kontaktów z rodziną, czasem bez powodu jestem niemiły dla ludzi.Obecnie moim jedynym marzeniem jest znalezienie pracy lub jakiegokolwiek zajęcia, żeby dzień szybciej mi mijał. Njagorsze jest to, że kiedyś tak nie było a teraz nie wiem co ze sobą zrobić.Wszystko mnie dołuje, jestem pesymistą, z góry zakładam że nic się nie uda, w dodatku coraz trudniej jest mi się dogadać z kimkolwiek, odtrącam od siebie ludzi i boję się, bo to się pogłębia. Nie wiem za bardzo co mam robić, raczej nie zdecydowałbym się na wizytę u specjalisty, nie potrafię rozmawiać o moich emocjach z nikim, duszę wszelkie emocje w sobie i później rozładowuje to na różny sposób, druga sprawa to to, że chyba ego nie pozwoliłoby mi udać się na "terapię".Czy można sobie jakoś samemu z tym poradzić?Leków też raczej starałbym się unikać, bo i tak prowadzę niezdrowy tryb życia, więc nie chciałbym się "truć" jeszcze bardziej. Z góry dziękuję za wszelką pomoc. Pozdrawiam.