Załamanie...
Witam. 13 listopada opisałem w serwisie swój problem fobii szkolnej, dziś dostałem odpowiedź. Jednak nie tego będzie tyczyła się dzisiejsza wypowiedź. Od jakiegoś czasu (ok. dwóch tygodni) chodzę kompletnie przybity. Niegdyś rozmowny w domu, dziś cień tamtego człowieka. Krążę po nim bez celu, walam się po dywanach i cały czas chodzę ze spuszczoną głową. Nie mam siły do życia. Z przyjacielem i ludźmi, z którymi kiedyś chętnie wychodziłem, nie spotykam się. Na ostatnim spotkaniu byłem mało rozmowny, smutny i zamyślony. Raz było lepiej, gdy spotkaliśmy się w większym gronie. Nawet trochę się pośmiałem, ale nie był to śmiech, który dawał mi kiedyś radość. Gdy rozeszliśmy się do domów, coś przybiło mnie jeszcze bardziej. Nie wiem co. Wróciłem, położyłem się na łóżku i płakałem... Kilka razy, tak bez powodu. Potem z nosa poleciała mi krew. Też sama z siebie. W domu głównie śpię i leżę na łóżku. Jak już wspominałem, mało rozmawiam z domownikami. Wysypiam się w nocy, ale mimo wszystko jestem senny. Nie mogę skoncentrować się na nauce... Jeszcze bardziej obawiam się swojej fobii szkolnej... Zastanawiam się nawet nad zrezygnowaniem z II klasy LO i rozpoczęciem nauki w następnym roku... Dziś po prostu nie mam na nic siły... Marcin, lat 17.