Zdradził mnie - jak mam go odzyskać?
Witam, mam 22 lata, jestem osobą przewlekle somatycznie chorą - mam SM. Teraz w moim życiu zdarzyła się kolejna tragedia. Parę tygodni temu pokłóciłam się z chłopakiem, a w zasadzie byłym chłopakiem. Powodem była moja zazdrość, teraz wiem, że była ona uzasadniona, a czarne, długie, farbowane włosy na grzebieniu, szkła kontaktowe na lustrze czy balsam do ciała w łazience to nie przypadek... Poszłam do Niego, bo ileż można się kłócić (nie odzywał się do mnie ponad 2 tygodnie, teraz już wiem, że zaczął wówczas nowy związek). Czekałam pod jego mieszkaniem, przyszedł z długowłosą dziewczyną, miała czarne farbowane włosy, nosiła okulary, więc i te próbki szkieł kontaktowych mogły być jej. Powiedział do mnie: to moja nowa dziewczyna. Poczułam się jak śmieć, przerażona tą sytuacją i potwierdzoną dwa dni wcześniej chorobą. Błagałam, żeby wrócił, chciałam nawet się zabić, niemalże klęczałam przed Nim, kurczowo się go trzymając... W pamięci z tej nocy mam luki, nie umiem tego ułożyć w spójną historię. Pamiętam, że jak go trzymałam, rzucił mną o ziemię i uciekł do niej do domu. Zostałam w środku nocy zrozpaczona, przerażona, bez pieniędzy na taksówkę, bo tramwaje nie jeżdżą o takiej godzinie, nie miałam jak wrócić do swojego mieszkania. Strasznie płakałam, chciałam się zabić, gdyby nie jakiś mężczyzna, pewnie by mnie nie było i dobrze... Mój chłopak, wyłączył telefon, odłożył domofon i zgasili światło. Następnego dnia przyszedł, by oficjalnie mnie zostawić, po 3 latach powiedział mi po prostu: nie kocham jej, ale to tylko kwestia czasu, a na pewno się zakocham. Może nie byłam dobrą dziewczyną, ale wokół niego zawsze było wiele kobiet, znajomi i imprezy, nigdy mnie ze sobą nie zabierał, uczęszczał na milion kursów, dla mnie nie miał nigdy czasu, ja jednak bardzo go kocham, chciałabym go odzyskać, lecz nie wiem jak... Może powinnam to wszystko znosić, opanować swoją zazdrość, nie nalegać na spotkania. Może wówczas byłoby inaczej. Zadzwonił do mnie, zaproponował przyjaźń i że moglibyśmy się od czasu do czasu pospotykać, bo jestem dla Niego bliską osobą, powiedział, że może mi towarzyszyć w szpitalu, jeśli pozwoli mu nowa dziewczyna, odrzuciłam to, a teraz tak bardzo żałuję. W sercu mam ogromną wyrwę i choć od tej okropnej nocy minęło już 5 dni, a ciągle płaczę, zaczęłam już trochę jeść, bo przez 3 pierwsze dni nie jadłam nic. Jestem przerażona tym wszystkim. Tak chciałabym, żeby wrócił. Kocham Go ponad życie, straciłam kogoś tak dla mnie ważnego, z kim wiązałam plany i nadzieje na przyszłość, mieliśmy marzenia o córce i domu, nawet mieliśmy dla niej imię. A jego już nie ma. Jak ja mam z tym żyć, to nie wiem.