Zmęczenie czy depresja?
Witam, mam 38 lat, prawie pięcioletniego synka i partnera, ojca dziecka. Rok temu nagle zmarł mój tata. Chciałabym skonsultować swoje zachowanie i odczucia, bo nie wiem, czy jestem zwyczajnie zmęczona, czy też dzieje się ze mną coś gorszego. Jestem ciągle zła, dużo we mnie agresji, frustracji, czuję się niezauważona, przeciążona odpowiedzialnością za wychowanie synka, za pomoc mamie, zazdrosna jestem o siostrę, która moim zdaniem zawsze miała lżej i lepiej. Mam wrażenie, że mama ciągle traktuje ją jak biedną małą istotkę, która jest chora, zmęczona, która ma ciężko. Ja mam tak samo jak ona, a nie mam taryfy ulgowej, muszę stawić się na czas w pracy, nie mogę chorować, nawet mój synek nie jest tak istotny, jak córeczka siostry.
W dzieciństwie tata robił ciągłe awantury, nie było ani świąt, ani poczucia bezpieczeństwa, pamiętam tylko strach, co będzie dziś. Tata używał przemocy wobec mamy, dlatego gdy była awantura, siedziałam pod pokojem i pilnowałam, żeby jej nie bił. Godziłam tatę z mamą, pomagałam w konfliktach siostry z tatą, brata również. Czuję się taka zmęczona, tak nienawidzę tego ciągłego poczucia odpowiedzialności, bo choć tata nie żyje, to wciąż czuję, że wszystko robię źle.
Martwię się, że źle wychowuję synka, że mam mało cierpliwości, że za dużo na niego krzyczę. Denerwuję się na partnera, wydaje mi się, że jest zajęty tylko sobą, że ja znowu jestem ze wszystkim sama. Mam żal do wszystkich i nie cierpię siebie. Nie chce mi się pracować, z łóżka ledwo wstaję, chyba tylko dlatego, że mam synka. Chciałabym tylko spać i spać, najlepiej miesiąc. Czy te żale, narastające frustracje to wynik relacji rodzinnych, czy ja to tak wyolbrzymiam z powodu złego samopoczucia? Może już coś jest ze mną nie w porządku? Śmierć taty była dla rodziny szokiem, prowadził interes, zajmował się finansami. Może ta nagła zmiana sytuacji tak na mnie podziałała?