Zniechęcenie życiem. Co robić?

Mam 25 lat. Mam problem z zniechęceniem do życia. Bierze to się z tego, że odkryłem to, że przez wiele lat tj. odkąd rozpocząłem studia informatyczne, oszukiwałem siebie. Oszukiwanie siebie polegało na tym, że dobrymi ocenami nadrabiałem sobie braki w urodzie mówiąc sobie, że on ma piękną dziewczynę, a ja mam najlepsze oceny. Dzięki temu nie czułem się gorszy od innych z tego względu, że nigdy nie miałem dziewczyny, bo jestem bardzo szczupły, a wysoki i mam zniszczoną twarz po trądziku.

Kiedy ukończyłem studia inżynierskie zauważyłem pustkę wokół siebie. Nie mam przyjaciół. Rodzina szydzi ze mnie za plecami, że ich córki i synowie nie wykształceni jak ja, a mają wszystko czego ja nie mam. Mają pracę, drugą połówkę, świetnie za młodu się bawili, mają masę przyjaciół. Ja tak bardzo wierzyłem w to, że nauka da mi w życiu wszystko, a okazało się, że nauka nic nie warta jest, bo nikt mnie nawet do pracy nie chce przyjąć, a skończyłem studia inżynierskie z oceną bdb.

Moje życie straciło sens, bo to w co tak bardzo wierzyłem i w imię tego tyle znosiłem trudności okazało się nic nie warte i że to ja zrobiłem z siebie totalnego idiotę, że non stop siedzę przed komputerem albo ze się uczyłem non stop. Nie mam nawet do kogo odezwać się. Nie mam gdzie pójść, a samemu to się głupio człowiek czuje, bo zawsze w jakiejś dyskotece czy innym miejscu, gdzie się ludzie spotykają to są już w jakimś swoim gronie znajomych. Ja do żadnego grona nie umiem się wepchnąć, nie chcą mnie po prostu. Mówią tylko puste słowa, że mam wyjść do ludzi, to ja się pytam do jakich ludzi mam wyjść skoro ja nie mam żadnych przyjaciół, a każda próba nawiązania kontaktu kończy się fiaskiem.

Każdy tylko ocenia mnie przez pryzmat tego, że jestem brzydki. Kobiety dobrze dają mi to odczuć, że nie chcą mieć takiego partnera jak ja, ale jako znajomego od brudnej roboty to tak. Jakoś informatyka nie bawi mnie już jak kiedyś. Jestem na studiach II stopnia, ale tak naprawdę sam nie wiem czemu się na nie wybrałem, może z przyzwyczajenia. Sam nie wiem. Mieszkam na wsi, na której mam zepsutą opinię z tego względu, iż jak chodziliśmy wspólnie razem do podstawówki to inne osoby z klasy tępiły mnie za to, że ich rodzice dawali mnie jako przykład dla nich, stąd się wzięła ich niechęć do mnie i wyzwiska oraz nasyłanie na mnie swoich starszych kolegów, żeby mnie źle traktowali i poniżali. To spowodowało, że już nikt po podstawówce nie chciał znać, a ja bałem się wychodzić skoro tylko mi się odgrażali. Na ich akcje moje reakcje były tylko słowne, bo się w życiu nie biłem, bo mi zależało na biało-czerwonym pasku na koniec.

Tak dużo w życiu wycierpiałem w imię durnej nauki. Przez naukę zniszczyłem sobie wszystko tj. młodość, wygląd. Teraz mówią mi w rodzinie, że mam iść na siłownię, a mi jest wstyd, że jak się rozbiorę do krótkiego rękawka to będę wyglądać (nie chcę obrażać nikogo) jak z obozu z Oświęcimia. Wszyscy będą się tylko na mnie patrzeć, co takie chuchro chce robić na siłowni. Jestem zdrowy dzięki Bogu, ale masy ciała za skarby nie mam. Zresztą po co mi teraz masa ciała jak całe zawody pt. zdobywanie kobiet już dawno za mną, jestem już tylko starym wrakiem, statkiem odrzuconym w zatokę zapomnienia. Po co mi wygląd, po co m ciuchy (na które i tak mnie nie stać), po co mi teraz dbać o siebie skoro to wszystko i tak na marne, bo co z tego, że nawet by teoretycznie może się trafiła jakaś, to co sobie o mnie pomyśli jak jej powiem, że jest moją pierwszą w życiu kobietą, która mnie zechciała?

Sam sobie zafundowałem taki los, że jestem teraz na dnie życie i jedyną rzeczą jaką mam to dyplom wiszący nad komputerem w moim pustym pokoju. Nic mi się już nie chce, chciałbym się zabić, ale nie mam odwagi, bo się boję, że na sądzie ostatecznym dostałbym jeszcze gorszy tylko wyrok i bym trafił za karę w takie miejsce, gdzie moje teraźniejsze życie by było niebem w porównaniu do tego, co bym otrzymał na sądzie. Tak sobie już wegetuję zniechęcony wszystkim, oszukany przez samego siebie, samotny zdolniaczek, który oprócz swoich ocen nie ma w życiu nic. Mam teraz pisać pracę mgr, ale mam zniechęcenie do niej jak i do wszystkiego w życiu. Nie wiem, co zrobić z sobą w życiu. Dziękuję z góry za odpowiedź. Pozdrawiam D.

MĘŻCZYZNA, 25 LAT ponad rok temu

Czy warto się przejmować kompleksami?

Witam!

Pesymistyczne myśli i zniechęcenie do życia ma swoje przyczyny. Czytając Twój list można by przypisać "odpowiedzialność" za Twoje niepowodzenia wyglądowi. Oczywiście byłoby to najprostsze rozwiązanie, do którego nie zachęcam. Twój problem tkwi przede wszystkim w środowisku, w którym mieszkasz.

Niestety jeszcze w wielu wsiach czy małych miasteczkach przoduje przekonanie, że priorytetem jest małżeństwo. Jest to ważne wydarzenie w życiu każdej osoby i większość osób faktycznie chce stworzyć związek z drugą osobą. Ale może po prostu jeszcze nie jesteś gotowy na ten moment. Pamiętaj, że do wielu rzeczy trzeba w życiu dojrzeć. Również zachowanie Twojej rodziny i znajomych może utwierdzać w przekonaniu jak prości są to ludzi i tutaj wychodzi tzw. brak ich obycia i taktu.

Proponowałabym, abyś udał się do psychologa i opowiedział mu to wszystko co napisałeś tutaj. I nie przejmuj się reakcją rodziny, że chodzisz do psychologa, bo jest to normalna rzecz. Podczas spotkań z psychologiem możesz porozmawiać o poczuciu własnej wartości, ponieważ jest to główny Twój problem. Zaniżona samoocena, brak wiary w siebie utrudniają Ci wyjście do ludzi.

Sam dobrze wiesz, że związek z drugą osobą nie opiera się tylko i wyłącznie na wyglądzie, ale także na wspólnych zainteresowaniach, etc. - Ty nawet nie dajesz się poznać, ponieważ od razu zakładasz, że nikomu się nie spodobasz. I dlatego tutaj należałoby zmienić myślenie. Masz problem ze zmotywowaniem się do zrobienia czegokolwiek to pomyśl, co ułatwi Ci napisanie pracy magisterskiej, czy choćby wizyta u psychologa. Jeżeli w Twojej miejscowości trudno znaleźć pracę to pomyśl o wyjeździe do większego miasta, wysyłaj CV, a na pewno ktoś zaprosi Cię na rozmowę.

Zmień swoje nastawienie, wyznacz sobie cel który chciałbyś osiągnąć i zmierzaj do niego. Żyj przede wszystkim dla siebie, a nie tak jakby oczekiwali inni. Ważne, abyś w sobie wyrobił poczucie wartości, a innymi się nie przejmuj. Zrób sobie mikołajkowy prezent i zadbaj o swoje wnętrze...
Pozdrawiam

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty