Czy mam w ogóle jakieś szanse, żeby starać się o odszkodowanie?
Witam mam 28 lat mieszkam w Anglii i 02.02.19 mialam urodzic trzecie dziecko przez cesarskie ciecie. Ciaza zakonczyla sie 03.10.18 gdyz dzien wzesniej trafilam do szpitala z bolem brzucha prosto z pracy. Tam stwierdzili ze wszystko ok dali paracetamol i odeslali do domu. Jednak nastepnego dnia bol byl wiekszy. Znowu zabralo mnie pogotowie. Znowu traktowali jak histeryczke. Po kilku godzinach kiedy juz umieralam nie moglam oddychac stwierdzili ze moze mam wyrostek do wyciecia. Gdy pojechalam na operacje Po wlozeniu kamerki zobaczyli rozlana krew. 3L krwi stracilam. Wykrwawialam sie a oni nic nie robili. Okazalo sie ze pekla macica. Niewiadomo dlaczego. Macica zostala usunieta a dziecko nie zyje. Taka oto wiadomosc uslyszalam po obudzeniu sie po "zabiegu wyciecia wyrostka" oczywiscie wspolczucie personelu i niezrozumialosc dlaczego doszlo do takiej sytuacji. Po tym wszytkim personel cudownie mily i zainteresowany inaczej jak przed wlozeniem kamerek w brzuch. Uraz psyhiczny bardzo duzy. Chcialabym starac sie o odszkodowanie tylko czy w ogole mam jakies szanse?