Mojego męża ukąsił kleszcz
Mojego męża ukąsił kleszcz w kwietniu 2009 i sam odpadł, ale po miesiącu zauważył rumień i nie miał pojęcia o jakiejkolwiek boreliozie. Poszedł z tym rumieniem do lekarza pierwszego kontaktu, który zalecił by wziął wapno i na pewno przejdzie. Po kilku dniach grzebania w internecie nieświadomie otworzyłam stronę o rumieniu i zdawało mi się że właśnie takie coś ma mąż. Poszliśmy do lekarza następnego dnia, dostał skierowanie do poradni chorób zakaźnych. Tam się trzeba było zarejestrować, niestety terminy około miesiąca. Poszliśmy do szpitala na izbę przyjęć zakaźną. Tam nie bardzo chcieli nam pomóc, gdyż skierowanie nie było do nich tylko do poradni. Narobiłam wielkiego szumu. Lekarz przyjął męża i stwierdził, że ma boreliozę bez żadnych wyników badań, przepisał na 3 tyg. antybiotyk. Mąż brał antybiotyk. Później dostał się do poradni z bólami stawów, łokci, kości ogonowej, drętwieniem lewej ręki. Lekarka stwierdziła, że to na pewno nie borelioza, dała skierowanie do neurologa w celu diagnozy.
W trakcie tego wszystkiego w czerwcu tego roku miał straszne napady nadciśnienia, skaczące tętno ponad 150/min a w trakcie odpoczynku - leżenia spadało do 43/min, cały drżał. Znalazł się na oddziale wewnętrznym jednak nie znaleziono żadnych przyczyn. Neurologicznie też wszystko ok. Jednak on nie może sobie poradzić ze swoim stanem. Nie wiem czy to ma związek z boreliozą. Dzisiaj zrobiliśmy prywatnie Western Boot, gdyż w poradni doktor zrobiła test eliza i wyszedł ujemny. Poprzednie testy Western Boot igg pozytywny igm wątpliwy. Poczekam i zobaczę może ktoś też ma problemy z tą chorobą i zna jakiegoś dobrego lekarza który pomaga przy tej chorobie - jestem z zachodniopomorskiego.
Pozdrawiam.