Depresja z powodu trądziku - proszę o pomoc
Obecnie mam 14 lat, jestem w I klasie gimnazjum, jestem kobietą, a z trądzikiem borykam się odkąd pamiętam, z tego co dobrze kojarzę to dopadł mnie gdzieś tak w wieku 11 lat (IV-V kl. podstawówki). Ale to było jeszcze nic. Wtedy (nie pamiętam dokładnie), ale z tego co widzę na zdjęciach miałam tylko małe krostki na brodzie i czole tzw. zaskórniki z tego co wiem, bo były koloru skóry. A potem chyba naprawdę musiało się coś dziać (chyba że ja strasznie panikowałam i wydawało mi się, że jest tragicznie) i zaczęło się szukanie różnych świństw typu maście i inne badziewia od tych znanych producentów. Potem były zabiegi u kosmetyczki, tzn. oczyszczanie cery itp. Na początku poprawy nie widziałam, potem chyba było lepiej, ale przecież takie szczęście nie może trwać wiecznie. I tak mijał czas aż do 6 kl. Dodam, że od 5 kl. nosiłam grzywkę, bo za bardzo wstydziłam się pokazywać. Najbardziej dręczyły mnie te bolące gule, te ropne, przyznam że na samym początku nie miałam z nimi problemu, bo najpierw to były tylko takie czerwone malutkie krostki osadzone blisko siebie na nosie, obok nosa, na brodzie i na całym czole.. wiele ich nie było. Dopiero później zaczęły się ropniaki. Miałam straszną manię wyciskania – wiem, że to złe), ale rzuciłam już to, teraz krosta siedzi tyle czasu, aż zacznie zabierać żółtego koloru. Chyba że mnie gnębi psychicznie, to czekam tylko aż wyjdzie na wierzch. Byłam u różnych dermatologów i na każdym forum wszyscy wysyłają poszkodowanych przez los (przez ten...ehh...trądzik) do dermatologa – od razu powiem, że dermatolog odpada. Jeździłam po całym kraju do prywatnych dermatologów, czasem nawet tych tańszych, wydałam z kilka tys. zł na badania, na leki, na maści, "na cuda nie dziwy", byłam także u ginekologa, mam lekki problem z tarczycą. Ginekolog twierdzi, że 2 płaty (czy jak to się tam nazywa) mam takie jak dziesięcioletnie dziecko ma jeden. Dodał, że to raczej nie jest powód występowania trądziku. Teraz już rzadko pojawiają mi się ropne krostki, częściej powracają te czerwone małe i mam masę zaskórników (tych bezbarwnych że tak powiem ). Pozostały mi blizny, które powoli znikają mi, bo używam "Kolagenu Naturalnego". Już brak mi siły! A najbardziej dręczy mnie ta depresja! Były takie chwile, kiedy tylko czekałam na powrót ze szkoły, żeby założyć na siebie znów tony tego badziewia (maseczki i te inne). Gnębi mnie ta depresja! Na punkcie światła! nie mogę normalnie żyć, wstydzę się z wszystkimi rozmawiać, wstydzę się pokazywać ludziom, a nie powiem że nie bo mam powodzenie u chłopaków, ale muszę ich unikać i tłumaczę się tym, że podobam im się tylko i wyłącznie dlatego, że mnie rzadko z bliska widują. Wracam do domu, w pokoju mam zawsze zasłonięte rolety, zgaszone światło, w domu rodzina i tak ma do mnie pretensje, że wszędzie gaszę światło i je zasłaniam, bo ja po prostu boję się, że natknę się na lustro i zobaczę swoje odbicie i te okropne krosty! Zazdroszczę każdej dziewczynie, która ma taką gładką buzię, a to praktycznie 7/8 szkoły nie ma takiego problemu co ja:( zawsze cieszę się jak Pani na lekcji zasłoni rolety, bo nie mogę nawet sobie wyobrazić jak wyglądam, jak się na mnie patrzą. Moi rodzice też już nie wiedzą co robić, potrafię iść i w pewnym momencie zacząć płakać, a oni nie wiedzą jak mają mi pomóc. Boję się, że do końca życia będę musiała uciekać przed światłem dziennym, przed mocnym światłem. Bo podkład tylko kryje czerwone krosty, ale przy świetle każdą krosteczkę widać:( Od 2 lat nie czułam smaku ketchupu, chipsów. Rzuciłam to i unikam jak ognia, ograniczam gazowane i czekoladę. Chcę w końcu żyć normalnie :( Bo nie mam już nawet czasu na naukę (a tylko raz w życiu nie dostałam świadectwa z paskiem:(, ponieważ siedzę do 1 w nocy i robię co tylko mogę, nakładam maseczki, czasem pastę do zębów, kremy, przemywam szałwią, bratkiem i innymi ziołami, robiłam maseczki domowych sposobów typu drożdże, aspiryna i inne. Piję marchew i nic :( Już sama nie mogę stwierdzić, czy jest lepiej czy gorzej. Chciałabym iść w końcu gdzieś bez podkładu, zawsze go mam na sobie, czasem dorzucam puder, gdy nie zdołam tego w miarę możliwości zakryć. Wstydzę się, gdy ktoś na mnie patrzy, wstydzę się siebie, mam strasznie kompleksy przez ten trądzik. Wiem, że inni mają gorsze problemy. Wiem, że niektórzy przeżywają gorszy trądzik, gdyż mają go na policzkach, plecach, ale ja tracę pewność siebie, męczy mnie to, wykańcza, mam nawet sny, że mam gładką buzię, a gdy się budzę – płaczę, bo wiem, że już tak raczej nie będzie. Ten podkład to... czuję się jak jakaś "plastikowa lala" – tak jak to niektórzy mówią, mam taką ociężałą skórę, ale nie odrzucę go, załamałabym się, gdybym miała pokazać się bez. Dręczy mnie to wszystko, miałam tyle myśli samobójczych, ale brak mi odwagi :( Bo głupia mam nadzieję ,że uda mi się to wyleczyć, a proszę mi uwierzyć – próbowałam wszystkiego co jest na rynku i nie tylko, raz dziennie piję magnez bo tata twierdzi, że poprawia pozytywne myślenie. Owszem, działa, ale nie zawsze. Boję się panicznie tygodnia przed miesiączką:( wtedy wyglądam jakby mnie ktoś sitkiem walnął. Te krostki ehh :( Błagam o pomoc :(