Silne bóle stawów po leczeniu antybiotykiem - co robić?
Witam, może ma ktoś pomysł? Otóż zacznę od tego, że mieszkam w Anglii. To dość istotne, gdyby ktoś zapytał o badania, jakie mi wykonano, bo nie wykonano żadnych, poza testami ciążowymi... Mój problem zaczął się ponad miesiąc temu. Odczuwałam silny ból w dole brzucha, z którym udałam się do lekarza. Pani doktor wykonała badanie ginekologiczne i stwierdziła, że chyba wszystko ok. Ze względu na przebyte zapalenie jajnika w zeszłym roku przepisała mi dwa antybiotyki: metronidazole 400 mg 3 x dziennie i doxycycline 1 x dziennie (?)
Po trzech dniach antybiotyków zaczęłam odczuwać silne zmęczenie i bóle stawów. Miałam wrażenie jakby brakowało mi jakichś płynów w całym ciele. Ledwo sie ruszałam, więc po 4 dniach przestałam jeść antybiotyki. Na chwilę zrobiło mi się lepiej, po czym zaatakował mnie silny ból w lewej str. brzucha, na całej długości. Poszłam do lekarza, skarżąc się na bóle stawów i straszny ból brzucha (zaparcie na przemian z biegunką). Przepisano mi lek na zmiejszenie wydzielania kwasu żołądkowego. Więc wróciłam do domu, aby dalej się męczyć.
Wyczytałam w internecie, że może to być spowodowane antybiotykami i należy brać probiotyk. Kupiłam probiotyk i dolegliwości ze str. układu pokarmowego ustąpiły. Jednak.. zupełnie pominięto problem stawów, a zaczęło się robić coraz gorzej. Rozbolała mnie ręka. Najpierw delikatnie, w nadgarstku, później na całej długości. Ból był tak okropny, że pojechałam do szpitala, wlaściwie to zasłabłam. W szpitalu wykonano mi test ciążowy i badanie ginekologiczne (???). Kątem oka dojrzałam w papierach, że mam krew w moczu. Nie wykonano żadnych dalszych badań, tylko wysłano mnie do domu z numerem telefonu na oddział chorób wenerycznych. Po 4 dniach udałam się na oddział (święta, święta), a pani doktor zrobiła wielkie oczy i zapytała, co ja tam robię. Z racji tego, że już tam byłam, wykonała mi badanie ginekologiczne, którym potwierdziła, że wszystko jest ok. Stwierdziła, że nie wie, co ja tam robię i dlaczego mnie tam odesłano.
Ból niestety był nie do wytrzymania, więc poszłam do "lekarza rodzinnego", pani doktor powyginała mi rękę, stwierdziła, że to raczej nie są stawy, ale przepisała mi naproxen. Po 2-3 dniach brania naproxenu zaczęłam odczuwać silny ból w klatce piersiowej, ale nie był to ból serca, tylko raczej kości. Znów pojechałam do szpitala. Lekarz powiedział, że jak będę brała naproxen, to po 10 dniach mi przejdzie, że mam robić ciepłe okłady na klatkę piersiową i raczej nie wychodzić z domu.
Dziś mija 5 dzień jak biorę naproxen, najgorsze bóle rzeczywiście ustąpiły, ale nadal czuję różne bóle w całym ciele. Sama już nie wiem, czy są to kości, stawy... Jak wstaję z łóżka, to mam wrażenie, że zaraz się przewrócę. Nie mam siły chodzić. Czuję się strasznie ciężka. Jak przekręcę rękę w zły sposób, to czuję taki ciągnący ból jakby wzdłuż kości nie jest silny, ale bardzo uciążliwy, bo dotyczy wlaściwie każdej części ciała. Każdy staw strzela przy najmniejszym ruchu. Nie wiem, jak spać, bo nie jest mi wygodnie w żadnej pozycji. Strasznie się męczę, a żaden lekarz nie chce mi pomóc. Przez cały okres tej choroby wykonywano mi tylko badania ginekologiczne i testy ciążowe, które niczego nie wnosiły. Co robić? Gdzie się udać? Czym się leczyć? Może są jakieś sposoby homeopatyczne...? POMOCY :)
