Agorafobia po zawale i depresji
Dwa i pół miesiąca temu miałam zawał serca, przed nim leczyłam depresję i nerwicę lękową: Cital 10, po 2 tyg. 20, po 3 tyg. 30+asertin, potem moklar. Po samym citalu było normalnie, tzn, bez skutków ubocznych, ale po włączeniu asertinu bardzo niedobrze: straszny niepokój, nie mogłam usiedzieć w jednym miejscu, budzenie o 3 w nocy, lęki, odstawiłam. Inny lekarz przepisał moklar - tragedia. Chodziłam na ugiętych nogach, bo nie miałam siły ich wyprostować, a do tego koszmarna agorafobia. No i przyszedł zawał, choć nigdy nie leczyłam się na serce. Jestem szczupła, dużo chodziłam, ale mam cukrzycę i paliłam papierosy.
Po wyjściu ze szpitala agorafobia powoli ustępuje, zaczęłam coraz dalej wychodzić z domu i sama jeżdżę samochodem. Czasem jest lepiej, czasem gorzej, ale lęki są nadal. Lekarz przepisał mi escitil 5- pół tabletki rano. Biorę 2 razy dz. plavix, coronal pół tabl i tritace pól tabl. 2,5mg oraz torvacard 20 raz dz. Czytałam, że po przebytym zawale nie powinno się brać escitilu. Jak więc uwolnić się od tych uporczywych lęków i żyć normalnie? Zawał nie był rozległy i próby wysiłkowe wypadły dobrze. Boję się terapii, bo dostałam zawału w momencie wizyty u mnie psychologa, kiedy opowiadałam mu o swoich dolegliwościach. A może to tylko zbieg okoliczności?