Co powoduje stan przewlekle złego samopoczucia?
Mam 38 lat. Ostatnio nie najlepiej się czuję. Już od dłuższego czasu miewam jakieś zachwiania, tzn. jakby mnie lekko kołysało. Nie są to mocne zawroty głowy (takowe miałam ze dwa razy, tak raz na rok, że w ogóle przez cały dzień nie mogłam wstać z łóżka) lecz czuję jakbym "chodziła po gąbce". Oprócz tego czasami jakoś dziwnie mi się oddycha. Jak zasypiam to chwilowo bardzo silnie wzdrygam (mówił mi o tym mąż) i budzę się na chwilkę z braku tchu. Potem już dobrze i nawet całą noc bez problemu przesypiam. Pytałam lekarza rodzinnego, zlecił i miałam jakieś badania: ogólne krwi i moczu, u laryngologa, u okulisty, również RTG kręgosłupa, EKG i wszystko niby dobrze i w granicach normy. Lekarze stawiają to na objawy niskiego ciśnienia, bo faktycznie takowe posiadam (90/60). Oprócz tego dosłownie mega - dokuczają mi wzdęcia, już nie wiem co mam jeść, aby ich nie odczuwać. I tak na przemian wzdęcia plus "bujawka" aż czasami odechciewa się żyć. Tak naprawdę to chyba nie było ani jednego dnia w moim życiu, abym się wyśmienicie czuła od samego rana do samego wieczora. Ja jednak sama, może mylnie, ale dopatruję się także symptomów jakiejś nerwicy. Otóż zauważyłam, ze w chwili kiedy jestem czymś bardzo mocno zajęta, mam "zaprzątniętą głowę", czy też np. prowadzę auto - nie czuję żadnych objawów. A na koniec dodam, ze kiedy mi coś dolega (mam tak od dzieciństwa) mocno uszczypnę się (dosłownie), lub uderzę (albo np. oparzę) objawy mijają. Występujące wówczas np. objawy wzdęć (mdłości itp.) mijają na skutek odczuwalnego "innego" bólu. Co to jest? Nie miałam robionych badań głowy, a może tam zaczyna coś się dziać? Na skutek życia w ciągłym stresie? Co powinnam zrobić? Czy to co opisałam powyżej wygląda poważnie? Pozdrawiam!