Czy była szansa dla mojego dzidziusia?
Witam. Jestem załamana:( 5 grudnia poroniłam w 18tyg,to był chłopiec. Leżał koło mnie na łóżku cały dzień, pielęgniarki mi go zostawiły, nie wiem dlaczego! dlatego może żeby bardziej mnie zdołować. Mam 36 lat, planowałam tą ciążę. Z początku wszystko było ok, ale w 17 tyg zaczęły boleć mnie plecy, myślałam że ciąża tak na mnie działa bo mam już swój wiek:(...a to już były pierwsze znaki zbliżającego się poronienia, tak sądzę. Pewnego dnia zaczęłam krwawić, pojechałam do szpitala i tam już zostałam na 4 dni. Lekarz nie dał mi nic żadnych leków, kazał czekać, ja myślałam że coś dostane na powstrzymanie ciąży a tu nic.....Gdy mi robił usg to dziecko było ruchliwe, serduszko biło wszystko było z nim w porządku, tylko z moja szyjka macicy było coś nie tak, była rozwarta i zbliżał się poród. Lekarz stwierdził że mam słabą szyjkę i nie może utrzymać ciąży.. dlatego bo miałam dwa razy nadżerkę, raz wypalaną a raz zamrażaną i dlatego moja szyjka była słaba, czy to mogło być powodem poronienia? Położyli mnie do łóżka i czekali. Dwa razy mnie łyżeczkowali na żywca i nic im z tego nie wyszło. Potem mnie usypiali i powiedzieli że muszą dalej czyścić że to rutyna 10min i wrócę na sale, wróciłam po 2godz.Dlaczego to trwało tak długo, dlaczego nie zrobili to za pierwszym razem? Proszę mi odpowiedzieć czy po takim czyszczeniu i z tą moją szyjką mam szanse donosić ciąże. Co można zrobić w tym kierunku. I chodzi mi też o mój wiek, czy nie za późno na dziecko? ps. Mam już dwójkę dzieci i poroniłam dwa razy. 1ciążę w 9tyg samoistnie