Czy na krwawienie nosa konieczna jest operacja?
Dzień dobry
Moja historia zaczęła się prawie 3 lata temu, kiedy miałem pierwsze krwawienie z prawej przegrody nosa. Lekarz laryngolog stwierdził, że mam pękające naczynko i wykonał zamrażanie. Trwało to bardzo krótko. Wizyta dwuminutowa. Po kilku tygodniach krwotok wrócił. Poszedłem do drugiego laryngologa. Ten stwierdził, że poprzedni źle wykonał ten zabieg i radził stosować maść emofix. Dodam, że krwawienia nasilają się w okresie zimowym. Latem pojawiają się raz na dwa tygodnie, czasem jest nawet miesiąc spokoju. Miałem wykonywaną morfologię, gadania krzepliwości oraz prześwietlenie zatok. Nic nie wyszło. Niedawno wraz z nawracającą zimą znów pojawił się problem, więc postanowiłem zainwestować i poszedłem do jeszcze innego laryngologa - prywatnie. Ten pooglądał, nie do końca chyba potrafił znaleźć pękające naczynko (inny widział je od razu), po czym od razu dał mi skierowanie na ablację nosa do szpitala. Nie wytłumaczył mi na czym to będzie polegało. Poszedłem do szpitalnego laryngologa. Ten zapisał mnie na operację ablacji. Spytałem czy nie zerknie do mojego nosa swoim okiem. Odpowiedział, że nie ma po co skoro inny lekarz stwierdził, że trzeba wykonać tę operację. Nie chciał też powiedzieć szczegółów na czym to będzie polegało. Tylko, że będzie znieczulenie ogólnie i rozwarstwienie śluzówki. Spytałem czy prawej przegrody, a on stwierdził, że całego nosa. Poczułem się kompletnie zignorowany. "Fachowiec" ma przeprowadzić operację, a nawet nie chciał sprawdzić, czy na pewno jest ona konieczna. Moje pytanie brzmi: czy naprawdę ta operacja jest konieczna? Kiedyś miałem inną i źle zniosłem usypianie. Wolałbym tej traumy uniknąć. Najgorsze, że lekarze traktują mnie z ignorancją, dlatego nie mam zaufania, czy na pewno to jest koniecznie. Bardzo proszę o radę, co powinienem zrobić i czy ablacja z usypianiem jest naprawdę konieczna?